Admini
sobota, 21 września 2013
czwartek, 12 września 2013
(Stado Wody) od Kondrakara
Był słoneczny dzień, postanowiłem poznać trochę sąsiadów...
Poszedłem nad wodę. Spotkałem tam jakąś smoczyce światła.
- Cześć co tak się przyglądasz wodzie?- zagadałem
- A tak jakoś... kim jesteś?
- Kondrakar ,stado wody. A ty?
- Jestem Amneris ze stada światła.
- Miło mi cię poznać, może popływamy?- zaproponowałem
- Hm... no dobrze czemu nie.- uśmiechnęła się i razem weszliśmy na głębszą wodę w postaci ludzkiej.
Trochę ponurkowałem, to do mnie nie podobne ,ale zachowywałam się miło...
Już za dużo miałem wrogów... czas poznać przyjaciół!
Próbowałem Amneris wciągnąć pod wodę za nogę ,ale ona się nie dała i zaczęła kopać krzycząc:
- Puszczaj! Zostaw moją nogę!
Wypłynąłem obok niej, chlapnęła mi wodą w oczy ,a gdy je zamknąłem dostałem z liścia w policzek... zrobił się czerwony i poczułem jak mnie piecze.
- Kto cię nauczył takich zaskoczeń co?! Nie wiesz ,że dziewczyny tego nie lubią?- zaczęła narzekać
- A myślisz ,że chłopaki lubią dostawać z liścia po mokrej twarzy?!- zacząłem się lekko irytować ,ale nie chcę kolejnego wroga to po chwili zamilkłem widząc jej niezadowolenie...
- Wybacz. Już nie będę.- w końcu dodałem i twarz jej znów promieniała szczęściem.
- Dobra! Goń mnie!- zmieniła się w smoka i wyfrunęła z wody w powietrze.
Też przyjąłem postać smoka i pofrunąłem za nią.
Szybko ją dogoniłem, przyśpieszyła, ale ja znów wyrównałem.
Zlecieliśmy nad łąkę, przyśpieszyła
- Zaraz cię złapię!- zaśmiałem się patrząc ciągle na nią.
- Uwaga drzewo!- krzyknęła wymijając je i...........
BUM!!!!*******
Walnąłem w drzewo i upadłem na zadek.
- Jesteś cały czy w częściach?- zaśmiała sie
- Chyba... w częściach, potwornie boli mnie skrzydło... Auć!- powiedziałem próbując wstać, ale moje skrzydło się okaleczyło o gałęzie tak samo jak prawa tylna noga...
- Jesteś ranny! Pomogę ci wrócić do stada, oprzyj się o mnie.- Amneris pozwoliła mi się o siebie oprzeć, ale nic z tego, byłem za ciężki... i rany z minuty na minutę bolały mocniej.
- Nie dasz rady mnie wziąć, znajdź Sarami moją alfę, ona będzie wiedzieć co zrobić.- powiedziałem
- Przecież cię tu nie zostawię!
- Dam sobie radę, jestem na tyle silny ,by oprzeć się o to drzewo. Leć!
- Trzymaj się przyjacielu, znajdę pomoc.- i Amneris poleciała ,a ja oparłem się o drzewo i czekałem aż wróci...
Poszedłem nad wodę. Spotkałem tam jakąś smoczyce światła.
- Cześć co tak się przyglądasz wodzie?- zagadałem
- A tak jakoś... kim jesteś?
- Kondrakar ,stado wody. A ty?
- Jestem Amneris ze stada światła.
- Miło mi cię poznać, może popływamy?- zaproponowałem
- Hm... no dobrze czemu nie.- uśmiechnęła się i razem weszliśmy na głębszą wodę w postaci ludzkiej.
Trochę ponurkowałem, to do mnie nie podobne ,ale zachowywałam się miło...
Już za dużo miałem wrogów... czas poznać przyjaciół!
Próbowałem Amneris wciągnąć pod wodę za nogę ,ale ona się nie dała i zaczęła kopać krzycząc:
- Puszczaj! Zostaw moją nogę!
Wypłynąłem obok niej, chlapnęła mi wodą w oczy ,a gdy je zamknąłem dostałem z liścia w policzek... zrobił się czerwony i poczułem jak mnie piecze.
- Kto cię nauczył takich zaskoczeń co?! Nie wiesz ,że dziewczyny tego nie lubią?- zaczęła narzekać
- A myślisz ,że chłopaki lubią dostawać z liścia po mokrej twarzy?!- zacząłem się lekko irytować ,ale nie chcę kolejnego wroga to po chwili zamilkłem widząc jej niezadowolenie...
- Wybacz. Już nie będę.- w końcu dodałem i twarz jej znów promieniała szczęściem.
- Dobra! Goń mnie!- zmieniła się w smoka i wyfrunęła z wody w powietrze.
Też przyjąłem postać smoka i pofrunąłem za nią.
Szybko ją dogoniłem, przyśpieszyła, ale ja znów wyrównałem.
Zlecieliśmy nad łąkę, przyśpieszyła
- Zaraz cię złapię!- zaśmiałem się patrząc ciągle na nią.
- Uwaga drzewo!- krzyknęła wymijając je i...........
BUM!!!!*******
Walnąłem w drzewo i upadłem na zadek.
- Jesteś cały czy w częściach?- zaśmiała sie
- Chyba... w częściach, potwornie boli mnie skrzydło... Auć!- powiedziałem próbując wstać, ale moje skrzydło się okaleczyło o gałęzie tak samo jak prawa tylna noga...
- Jesteś ranny! Pomogę ci wrócić do stada, oprzyj się o mnie.- Amneris pozwoliła mi się o siebie oprzeć, ale nic z tego, byłem za ciężki... i rany z minuty na minutę bolały mocniej.
- Nie dasz rady mnie wziąć, znajdź Sarami moją alfę, ona będzie wiedzieć co zrobić.- powiedziałem
- Przecież cię tu nie zostawię!
- Dam sobie radę, jestem na tyle silny ,by oprzeć się o to drzewo. Leć!
- Trzymaj się przyjacielu, znajdę pomoc.- i Amneris poleciała ,a ja oparłem się o drzewo i czekałem aż wróci...
piątek, 30 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
W lesie było ciszej niż wcześniej. Na początku uznałbym, że coś jest tu nie tak, ale wtedy zobaczyłem Akashie, która leczy zwierzęta. Dziwne... No ale nie będę się wtrącać to co robi. Gdy doszedłem do jaskini Lucy siedziała w jaskini.
- I jak? Lepiej się czujesz? - spytałem gdy usiadłem koło niej.
- Tak.
- Lucy. Czy ty nie uważasz, że... coś nas łączy?
- W sensie? - spytała.
- Mam wrażenie, że jesteś moją siostrą.
- Ale...To niemożliwe.
- Tak myślisz?
- No... Nie do końca. - powiedziała z lekkim wahaniem.
- A pozwolisz, że przejże ci wspomnienia?
- Jeśli musisz.
Wziąłem ją za rękę i poczułem jakby prąd przeszył moje ciało. Obrazy przelatywały mi prze oczami. Nagle zatrzymało się na jej wspomnieniu jak bawiła się z kimś w postaci ludzkiej. Byli mali (jeśli można tak powiedzieć ;p). Gdy zobaczyłem twarz jej 'towarzysza' zobaczyłem, że to...ja. Zrobiłem tak by i ona to zobaczyła. Nagle wszystko zniknęło i wtedy zobaczyłem, że Lucy ma łzy w oczach. Wpadliśmy sobie w ramiona. Lucy wypłakiwała się w moje ramię,a ja poczułem, że tylko łza mi spłynęła po policzku.
- Cicho. Nie płacz. - szepnąłem jej do ucha.
- I jak? Lepiej się czujesz? - spytałem gdy usiadłem koło niej.
- Tak.
- Lucy. Czy ty nie uważasz, że... coś nas łączy?
- W sensie? - spytała.
- Mam wrażenie, że jesteś moją siostrą.
- Ale...To niemożliwe.
- Tak myślisz?
- No... Nie do końca. - powiedziała z lekkim wahaniem.
- A pozwolisz, że przejże ci wspomnienia?
- Jeśli musisz.
Wziąłem ją za rękę i poczułem jakby prąd przeszył moje ciało. Obrazy przelatywały mi prze oczami. Nagle zatrzymało się na jej wspomnieniu jak bawiła się z kimś w postaci ludzkiej. Byli mali (jeśli można tak powiedzieć ;p). Gdy zobaczyłem twarz jej 'towarzysza' zobaczyłem, że to...ja. Zrobiłem tak by i ona to zobaczyła. Nagle wszystko zniknęło i wtedy zobaczyłem, że Lucy ma łzy w oczach. Wpadliśmy sobie w ramiona. Lucy wypłakiwała się w moje ramię,a ja poczułem, że tylko łza mi spłynęła po policzku.
- Cicho. Nie płacz. - szepnąłem jej do ucha.
czwartek, 29 sierpnia 2013
(Stado Światła) od Amneris
Jak dołączyłam tu, do innych smoków? To bardzo prosta historia.
Zostałam sama z bratem, bo rodzice nas porzucili. Co miałam zrobić? Postanowiłam poszukać nowego stada, które przyjmie mnie do siebie z otwartymi skrzydłami, i da do zrozumienia, że jednak nie jestem ofiarą.
Wszyscy zawsze mi mówili, że jestem bardzo utalentowaną wojowniczką i mam zamiar to wykorzystać. Jednak jak? Mój brat także mnie porzucił, nie miałam jak ćwiczyć. Nawet nie mogłam z nikim rozmawiać. Na szczęście, podczas lotu w przestworzach zobaczyłam szczęśliwe smoki i nawet nie zastanawiając się podleciałam do nich.
Zostałam przyjęta i zaczęło się moje nowe życie - to moja historia.
Zostałam sama z bratem, bo rodzice nas porzucili. Co miałam zrobić? Postanowiłam poszukać nowego stada, które przyjmie mnie do siebie z otwartymi skrzydłami, i da do zrozumienia, że jednak nie jestem ofiarą.
Wszyscy zawsze mi mówili, że jestem bardzo utalentowaną wojowniczką i mam zamiar to wykorzystać. Jednak jak? Mój brat także mnie porzucił, nie miałam jak ćwiczyć. Nawet nie mogłam z nikim rozmawiać. Na szczęście, podczas lotu w przestworzach zobaczyłam szczęśliwe smoki i nawet nie zastanawiając się podleciałam do nich.
Zostałam przyjęta i zaczęło się moje nowe życie - to moja historia.
środa, 28 sierpnia 2013
Amneris - Stado Światła
Zdjęcia smoka:
Zdjęcie człowieka:
Imię: Amneris
Płeć: Smoczyca
Wiek: 300 lat
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: światło
Moce: bezszelestne poruszanie się, zna zna się na magii i mocach innych - sama świetnie się nią posługuje, ma kontakt z mitycznymi stworami, które w każdej chwili może przywołać
Charakter: raczej cicha, ale towarzyska. Uparta, skromna, potrafi być nieprzewidywalna i umie zaskakiwać. Ma poczucie humoru i świetnie posługuje się bronią
Rodzina: Brat Reon
Partner/Partnerka: poszukuje
Właściciel: LoveLoveLove1
Zdjęcie człowieka:
Imię: Amneris
Płeć: Smoczyca
Wiek: 300 lat
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: światło
Moce: bezszelestne poruszanie się, zna zna się na magii i mocach innych - sama świetnie się nią posługuje, ma kontakt z mitycznymi stworami, które w każdej chwili może przywołać
Charakter: raczej cicha, ale towarzyska. Uparta, skromna, potrafi być nieprzewidywalna i umie zaskakiwać. Ma poczucie humoru i świetnie posługuje się bronią
Rodzina: Brat Reon
Partner/Partnerka: poszukuje
Właściciel: LoveLoveLove1
(Stado Światła) od Ilian
Wstałam dziś bardzo wcześnie, Słońce dopiero rozpoczynało swoją wędrówkę po widnokręgu, ptaki śpiewały nad moją głową,a ja czułam się rześka, wolna i głodna. Postanowiłam, więc wyruszyć do pobliskiego lasu, aby upolować sobie coś na śniadanie. Kiedy tylko tam dotarłam zauważyłam pasącą się spokojnie, niczego nie podejrzewającą sarnę. Natychmiast przemieniłam się w śnieżnobiałą wilczycę i schowałam za najbliższym krzakiem. Zaczęłam się powoli, bardzo cicho skradać w jej kierunku i kiedy byłam już dostatecznie blisko rzuciłam się na nią jak błyskawica. Po chwili padła martwa, a ja zaciągnęłam ją na miejsce mojej kryjówki, gdzie przybrałam moją prawdziwą postać. Kiedy tylko miałam wbić zęby w sarnę usłyszałam za sobą łopot skrzydeł,a po chwili zauważyłam, że koło mnie siedzi Darix.
- Cześć. - Pozdrowiłam go. - Myślałam, że jestem sama.
- Cześć. - Pozdrowiłam go. - Myślałam, że jestem sama.
sobota, 24 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Tanyi Akashia
Ta dziewczyna, która wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć musiała nazywać się Lucy, to chyba do niej mówił ten chłopak.
Zbadali mnie spojrzeniem:
- Ja jestem Gavin - przedstawił się. - A to Lucy. Mówisz, że chcesz dołączyć, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki - odparłam rozglądając się po jaskini.
- Ja idę, a ty odpocznij i nawet nie waż się wyjść z jaskini - zwrócił się do Lucy i wyszedł.
Gavin wyszedł, ja milczałam. Odczekałam parę minut i również wyszłam, mówiąc na pożegnanie do Lucy.
- To ja też idę.
Na plecach miałam łuk i kołczan. Tak właściwie to niedawno jadłam, ale nie miałam ochoty siedzieć w obcej mi jaskini z obcą mi Lucy. Czułam się trochę niezręcznie z nią, ponieważ... Ech, nieważne.
Również nie zamierzałam kłaść się spać, bo wciąż nasuwał się mi tamten realistyczny sen. Nie miałam ochoty również tworzyć, nie dzisiaj. Miałam na to za bardzo rozbiegane myśli.
Przypomniało mi się, że zawsze pragnęłam mieć siwą klaczkę konia, byłoby fantastycznie taką posiadać. Chyba od zawsze kochałam te dumne istoty.
Nie sądziłam, aby były tutaj konie, ale pomarzyć zawsze o nich można.
Spacerowałam po lesie, wsłuchując się w śpiew ptaków, a także inne odgłosy przyrody. Nagle zobaczyłam malutkie drzewko, które musiało zostać wyrwane z korzeniami przez jakąś nieostrożną istotę. Może i nie byłam smokiem żywiołu ziemi, ale wyczuwałam cierpienie, a ta roślina cierpiała na swój sposób.
Schyliłam się i zasadziłam je z powrotem, a następnie znalazłam najbliższe źródełko z wodą i pochyliłam się nad nią, wyciągając rękę, jednocześnie sprawiłam, że woda magnesowała się z moją ręką, co sprawiło, że siłą przyciągania sama przylegała do mojej ręki.
Wróciłam do drzewka i przy jego łodydze (która w przyszłości zamieni się w pień), uwolniłam wodę, a potem sprawiłam, że drzewko zawsze będzie przyciągało wodę, jeśli będzie jej potrzebować. Teraz powinno rozwijać się bez najmniejszych przeszkód.
Moje wargi uniosły się w cieniu uśmiechu.
Wyczuwałam ból roślin, ale o wiele silniejszy był u zwierząt, nie mówiąc już o ludziach, smokach lub innych istotach, które akurat odbierałam najsilniej.
Szłam dalej i znalazłam rannego jelonka.
Mogłabym ukrócić mu życie i mieć pożywienie, ale nie miałam na to ochoty.
Jelonek cierpiał i czułam jak serce napełnia mu się nadzieją na mój widok.
Nie musiałam czytać w jego myślach, aby wiedzieć, że prosi mnie o pomoc, ja to czułam w jego emocjach.
Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Zamknęłam oczy starając się nawiązać silniejsze połączenie empatyczne, aby wiedzieć, gdzie go dokładnie boli.
Kiedy otworzyłam oczy, znałam już powód bólu. Zdecydowanym ruchem oderwałam kawałek materiału sukni, który zaraz został zastąpiony nowym i delikatnie nastawiłam mu jego nogę, a następnie unieruchomiłam.
Podniosłam go, a gdy lekko zaprotestował, przesłałam mu uczucie spokoju i bezpieczeństwa, dając mu do zrozumienia, iż nic mu nie zrobię.
Zaniosłam go nad, wcześniej odnalezione źródełko, gdzie rosło dużo trawy, którą mógł się pożywić i go zostawiłam.
I tak oto zaczęłam chodzić od zwierzęcia do zwierzęcia, które potrzebowało pomocy i od rośliny do rośliny, aż w końcu nadszedł wieczór i musiałam wrócić do jaskini.
Zbadali mnie spojrzeniem:
- Ja jestem Gavin - przedstawił się. - A to Lucy. Mówisz, że chcesz dołączyć, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki - odparłam rozglądając się po jaskini.
- Ja idę, a ty odpocznij i nawet nie waż się wyjść z jaskini - zwrócił się do Lucy i wyszedł.
Gavin wyszedł, ja milczałam. Odczekałam parę minut i również wyszłam, mówiąc na pożegnanie do Lucy.
- To ja też idę.
Na plecach miałam łuk i kołczan. Tak właściwie to niedawno jadłam, ale nie miałam ochoty siedzieć w obcej mi jaskini z obcą mi Lucy. Czułam się trochę niezręcznie z nią, ponieważ... Ech, nieważne.
Również nie zamierzałam kłaść się spać, bo wciąż nasuwał się mi tamten realistyczny sen. Nie miałam ochoty również tworzyć, nie dzisiaj. Miałam na to za bardzo rozbiegane myśli.
Przypomniało mi się, że zawsze pragnęłam mieć siwą klaczkę konia, byłoby fantastycznie taką posiadać. Chyba od zawsze kochałam te dumne istoty.
Nie sądziłam, aby były tutaj konie, ale pomarzyć zawsze o nich można.
Spacerowałam po lesie, wsłuchując się w śpiew ptaków, a także inne odgłosy przyrody. Nagle zobaczyłam malutkie drzewko, które musiało zostać wyrwane z korzeniami przez jakąś nieostrożną istotę. Może i nie byłam smokiem żywiołu ziemi, ale wyczuwałam cierpienie, a ta roślina cierpiała na swój sposób.
Schyliłam się i zasadziłam je z powrotem, a następnie znalazłam najbliższe źródełko z wodą i pochyliłam się nad nią, wyciągając rękę, jednocześnie sprawiłam, że woda magnesowała się z moją ręką, co sprawiło, że siłą przyciągania sama przylegała do mojej ręki.
Wróciłam do drzewka i przy jego łodydze (która w przyszłości zamieni się w pień), uwolniłam wodę, a potem sprawiłam, że drzewko zawsze będzie przyciągało wodę, jeśli będzie jej potrzebować. Teraz powinno rozwijać się bez najmniejszych przeszkód.
Moje wargi uniosły się w cieniu uśmiechu.
Wyczuwałam ból roślin, ale o wiele silniejszy był u zwierząt, nie mówiąc już o ludziach, smokach lub innych istotach, które akurat odbierałam najsilniej.
Szłam dalej i znalazłam rannego jelonka.
Mogłabym ukrócić mu życie i mieć pożywienie, ale nie miałam na to ochoty.
Jelonek cierpiał i czułam jak serce napełnia mu się nadzieją na mój widok.
Nie musiałam czytać w jego myślach, aby wiedzieć, że prosi mnie o pomoc, ja to czułam w jego emocjach.
Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Zamknęłam oczy starając się nawiązać silniejsze połączenie empatyczne, aby wiedzieć, gdzie go dokładnie boli.
Kiedy otworzyłam oczy, znałam już powód bólu. Zdecydowanym ruchem oderwałam kawałek materiału sukni, który zaraz został zastąpiony nowym i delikatnie nastawiłam mu jego nogę, a następnie unieruchomiłam.
Podniosłam go, a gdy lekko zaprotestował, przesłałam mu uczucie spokoju i bezpieczeństwa, dając mu do zrozumienia, iż nic mu nie zrobię.
Zaniosłam go nad, wcześniej odnalezione źródełko, gdzie rosło dużo trawy, którą mógł się pożywić i go zostawiłam.
I tak oto zaczęłam chodzić od zwierzęcia do zwierzęcia, które potrzebowało pomocy i od rośliny do rośliny, aż w końcu nadszedł wieczór i musiałam wrócić do jaskini.
czwartek, 22 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Lucy miała mi już to powiedzieć ale wtedy do jaskini weszła nieznajoma dziewczyna.
- Witam - powiedziała cicho - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
- Ja jestem Gavin, a to Lucy. - wskazałem na siedzącą dziewczynę. - Mówisz że chcesz dołączyc, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki. - powiedziała i rozejrzała się po jaskini.
- Ja idę a ty odpocznij i nawet się nie wasz wyjść z jaskini. - powiedziałem stanowczym głosem do Lucy, po czym wyszedłem z jaskini.
Ledwo co wyszedłem z jaskini a przede mną pojawił się Darathi.
- Coś się stało?
- Już są na granicach twoich terenów.
Zamieniłem się w smoka i odleciałem bez żadnego słowa. Gdy byłem niedaleko granic zobaczyłem pięć postaci na dole. Łowcy. Zamieniłem się w człowieka i bezszelestnie zleciałem na ziemie. Zawołałem cicho moje widma i dałem im rozkaz żeby przyleciały mi z pomocą tylko wtedy gdy dam im sygnał. Oparłem się o pień drzewa i zacząłem się bawić moim sztyletem. Słyszałem jak się zbliżają i śmieją się z czegoś. Gdy zobaczyli mnie zrobili poważne miny i obeszli mnie półkolem.
- No,no kogo ja tu widzę. - powiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Hm...jak tak pomyśleć to człowieka ze skrzydłami.
- Może przejdźmy do rzeczy.
- No nareszcie. Myślałem że nie zaproponujesz. - powiedziałem i szybkim ruchem wbiłem sztylet w pierś jakiegoś chłopaka.
Wyciągnąłem sztylet a on upadł na ziemie krwawiąc. Dziewczyna spojrzała się na mnie tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Zaczęła się walka między mną a łowcami. Gdy zabiłem pozostałą trójkę musiałem jeszcze zabić dziewczynę. Gdy się do niej powoli zbliżałem ona się z strachem w oczach cofała do tyłu puki nie oparła pleców o pień drzewa. Co jak co ale poszło za łatwo.
- Oszczędź mnie. - poprosiła drżącym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Ale odpowiesz mi na kilka pytań.
- Dobrze...
- Kto wam zlecił zabicie mnie?
- Nas stworzyciel.
- A nim jest?
- Nie,nie mogę powiedzieć. - mówiąc to spuściła głowę.
- Wielka szkoda.- wymawiając te słowa wbiłem sztylet w jej klatkę piersiową.
Gdy wyjmowałem sztylet z jej klatki wypadł jakiś kamień z jej sakiewki. Wziąłem go i schowałem w swojej sakiewce. Przeszukałem resztę. Oni też je mieli. Wzleciałem w powietrze i poleciałem na najbliższą rzekę, w której się wykąpałem i zmyłem krew łowców. Gdy wykonałem tą czynność poszedłem się przejść przez las do swojej jaskini.
- Witam - powiedziała cicho - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
- Ja jestem Gavin, a to Lucy. - wskazałem na siedzącą dziewczynę. - Mówisz że chcesz dołączyc, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki. - powiedziała i rozejrzała się po jaskini.
- Ja idę a ty odpocznij i nawet się nie wasz wyjść z jaskini. - powiedziałem stanowczym głosem do Lucy, po czym wyszedłem z jaskini.
Ledwo co wyszedłem z jaskini a przede mną pojawił się Darathi.
- Coś się stało?
- Już są na granicach twoich terenów.
Zamieniłem się w smoka i odleciałem bez żadnego słowa. Gdy byłem niedaleko granic zobaczyłem pięć postaci na dole. Łowcy. Zamieniłem się w człowieka i bezszelestnie zleciałem na ziemie. Zawołałem cicho moje widma i dałem im rozkaz żeby przyleciały mi z pomocą tylko wtedy gdy dam im sygnał. Oparłem się o pień drzewa i zacząłem się bawić moim sztyletem. Słyszałem jak się zbliżają i śmieją się z czegoś. Gdy zobaczyli mnie zrobili poważne miny i obeszli mnie półkolem.
- No,no kogo ja tu widzę. - powiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Hm...jak tak pomyśleć to człowieka ze skrzydłami.
- Może przejdźmy do rzeczy.
- No nareszcie. Myślałem że nie zaproponujesz. - powiedziałem i szybkim ruchem wbiłem sztylet w pierś jakiegoś chłopaka.
Wyciągnąłem sztylet a on upadł na ziemie krwawiąc. Dziewczyna spojrzała się na mnie tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Zaczęła się walka między mną a łowcami. Gdy zabiłem pozostałą trójkę musiałem jeszcze zabić dziewczynę. Gdy się do niej powoli zbliżałem ona się z strachem w oczach cofała do tyłu puki nie oparła pleców o pień drzewa. Co jak co ale poszło za łatwo.
- Oszczędź mnie. - poprosiła drżącym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Ale odpowiesz mi na kilka pytań.
- Dobrze...
- Kto wam zlecił zabicie mnie?
- Nas stworzyciel.
- A nim jest?
- Nie,nie mogę powiedzieć. - mówiąc to spuściła głowę.
- Wielka szkoda.- wymawiając te słowa wbiłem sztylet w jej klatkę piersiową.
Gdy wyjmowałem sztylet z jej klatki wypadł jakiś kamień z jej sakiewki. Wziąłem go i schowałem w swojej sakiewce. Przeszukałem resztę. Oni też je mieli. Wzleciałem w powietrze i poleciałem na najbliższą rzekę, w której się wykąpałem i zmyłem krew łowców. Gdy wykonałem tą czynność poszedłem się przejść przez las do swojej jaskini.
sobota, 10 sierpnia 2013
(Stado Wody) od Sarami
Przyznam gdy Lucy wpłynęła do wody szło jej całkiem nieźle,ale za niedługo zaczęła się dusić i musiała wyjść na ląd.Jaskinia była pod wodą i to dość daleko co uniemożliwiało nam płynięcie dalej,chyba że smoczyca wynurzała by się co chwila,ale to i tak nie dało by jej żadnego efektu.Wypłynęłam z nią na ląd. Lucy położyła się z dala od Jeziora w słońcu przy niedalekiej skałce.Ruszyłam w stronę polany gdzie zbierały się wszystkie smoki ale zauważyłam coś.Mokra po pływaniu poszłam w stronę smoka śpiącego dalej ode mnie.
- Hej, ocknij się wreszcie!
- Hmm, o co chodzi?- zapytał.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiłam się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Samiec zaczął się na mnie patrzeć,a ja zaczęłam się czuć trochę nie swojo. Długo się we mnie wpatrywał aż w końcu zapytałam
- No co?
- Nic- odparł krótko.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowałam.
- Jasne- zgodził się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku. No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęłam się.Nie zwróciłam uwagi po czym stąpam i prawie przewróciłam się o korzeń wystający z drzewa,gdyby nie El Cielo
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Zaprowadziłam samca do smoków wody
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej - rzucił w stronę dziewczyn i odszedł
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedział.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Przyznam samiec miły,fajny.Nie chciałam ale moja ciekawość zaprowadziła mnie za nim w głąb lasu.Wstydziłam się za siebie bo do mojego zachowania nie należy żebym kogoś śledziła,ale był nowy więc chciałam go bardziej poznać. Cielo nagle staną co mnie zdziwiło.Stanęłam za krzakami z myślą że mnie nie zobaczy.W pewnym momęcie wytworzył kulę:dużą,ogromną,jasno świecącą.Smoki wody czegoś takiego nie czarują!Chyba że w wodzie,ok muszę go poznać.El Cielo nagle upadł.Zaczął ciężko dyszeć.Przestraszyłam się,próbowałam wybiec z krzaków ale się zaklinowałam.Zmieniłam się w smoka i swoimi rogami rozwaliłam korzenie.Jak na dziś miałam ich dość!
- El Cielo.-podbiegłam do niego.-Wszystko dobrze?!
Samiec próbował coś z siebie wydusić i zemdlał.
-Cielo!-warknęłam,ale to nic nie dało.-Yh....-przewróciłam oczami.
Zmieniłam się w człowieka i spróbowałam go zabrać.Przyznam jest trochę ciężki.Zabrałam go do swojej jaskini.Położyłam i rozpaliłam ognisko.Samiec spał równo cztery dni. Już myślałam że zapadł w śpiączkę czy się w ogóle nie obudzi.Poszłam na polowanie i przyniosłam zdobycz do jaskini.Położyłam posiłek obok El Cielo gdy on nagle się obudził.Zrobiło mi się lekko na duszy.
-Uf...-uśmiechnęłam się.
-Sarami...-wyszeptał.
-El musimy pogadać i to poważnie...-spojrzałam na niego.
-O czym?Widziałaś wszystko?
-Przepraszam ale tak.Nie chciałam cię śledzić jednak z jednej strony wyszło to na dobre.Wiec słuchaj, powiedz mi wszystko o sobie.Od początku po kolei.-poprosiłam a Cielo zaczął jeść i opowiadać.
<El Cielo?>
- Hej, ocknij się wreszcie!
- Hmm, o co chodzi?- zapytał.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiłam się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Samiec zaczął się na mnie patrzeć,a ja zaczęłam się czuć trochę nie swojo. Długo się we mnie wpatrywał aż w końcu zapytałam
- No co?
- Nic- odparł krótko.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowałam.
- Jasne- zgodził się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku. No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęłam się.Nie zwróciłam uwagi po czym stąpam i prawie przewróciłam się o korzeń wystający z drzewa,gdyby nie El Cielo
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Zaprowadziłam samca do smoków wody
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej - rzucił w stronę dziewczyn i odszedł
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedział.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Przyznam samiec miły,fajny.Nie chciałam ale moja ciekawość zaprowadziła mnie za nim w głąb lasu.Wstydziłam się za siebie bo do mojego zachowania nie należy żebym kogoś śledziła,ale był nowy więc chciałam go bardziej poznać. Cielo nagle staną co mnie zdziwiło.Stanęłam za krzakami z myślą że mnie nie zobaczy.W pewnym momęcie wytworzył kulę:dużą,ogromną,jasno świecącą.Smoki wody czegoś takiego nie czarują!Chyba że w wodzie,ok muszę go poznać.El Cielo nagle upadł.Zaczął ciężko dyszeć.Przestraszyłam się,próbowałam wybiec z krzaków ale się zaklinowałam.Zmieniłam się w smoka i swoimi rogami rozwaliłam korzenie.Jak na dziś miałam ich dość!
- El Cielo.-podbiegłam do niego.-Wszystko dobrze?!
Samiec próbował coś z siebie wydusić i zemdlał.
-Cielo!-warknęłam,ale to nic nie dało.-Yh....-przewróciłam oczami.
Zmieniłam się w człowieka i spróbowałam go zabrać.Przyznam jest trochę ciężki.Zabrałam go do swojej jaskini.Położyłam i rozpaliłam ognisko.Samiec spał równo cztery dni. Już myślałam że zapadł w śpiączkę czy się w ogóle nie obudzi.Poszłam na polowanie i przyniosłam zdobycz do jaskini.Położyłam posiłek obok El Cielo gdy on nagle się obudził.Zrobiło mi się lekko na duszy.
-Uf...-uśmiechnęłam się.
-Sarami...-wyszeptał.
-El musimy pogadać i to poważnie...-spojrzałam na niego.
-O czym?Widziałaś wszystko?
-Przepraszam ale tak.Nie chciałam cię śledzić jednak z jednej strony wyszło to na dobre.Wiec słuchaj, powiedz mi wszystko o sobie.Od początku po kolei.-poprosiłam a Cielo zaczął jeść i opowiadać.
<El Cielo?>
(Stado Ognia) od Tanya Akashia
Jakimś cudem nie natrafiłam na niemalże nic podejrzanego na tych terenach, no prawie nic, ale to mały szczegół. Ziewnęłam, zasłaniając usta ręką. Czułam się bardzo zmęczona, chociaż praktycznie nic nie robiłam w ciągu ostatniego czasu. No bo jak się można zmęczyć spaniem i jedzeniem z małymi bonusowymi polowaniami i dosyć długimi przechadzkami? Teraz już w miarę dobrze znałam tutejsze tereny i umiejscowiłam, wśród nich jaskinię, którą, jednak ominęłam.
Jednak życie nie jest tak piękne, nie mogę wiecznie sobie wędrować tędy i odkrywać tajemnic, a także nowych zakątków.
Dotarłam do jaskini mojego (być może) nowego stada, ale powstrzymałam się na chwilę z wejściem słysząc:
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartował. - Co się stało że byłaś taka poparzona?
Zapadła chwila milczenia, a ja niezdecydowanie wkroczyłam do jaskini.
- Witam - powiedziałam cicho, ale pewnie. - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
Jednak życie nie jest tak piękne, nie mogę wiecznie sobie wędrować tędy i odkrywać tajemnic, a także nowych zakątków.
Dotarłam do jaskini mojego (być może) nowego stada, ale powstrzymałam się na chwilę z wejściem słysząc:
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartował. - Co się stało że byłaś taka poparzona?
Zapadła chwila milczenia, a ja niezdecydowanie wkroczyłam do jaskini.
- Witam - powiedziałam cicho, ale pewnie. - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
środa, 7 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Darix był nawet spoko, ale wątpię żebyśmy się za kumplowali. Poszedłem się przejść. Po drodze spotkałem Jaelithe. Była w nie za dobrym humorze. Ciekawe co się stał.
- Dawno cię nie widziałem. - powiedziałem przyglądając się jej. Była ubrana w sukienkę. Ładnie wyglądała.
- Miałam za dużo na głowie...
- Ech...
- Gdzie idziemy? - spytała
- Przed siebie. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- A może byśmy poszli....- nie dokończyła bo coś mnie podkusiło i pocałowałem ją.
Gdy przestaliśmy, Jaelithe popatrzyła na mnie. W jej oczach było widać zdziwienie, a zarazem szczęście.Wtedy przyleciała Sarami.
- Jakiś nieznajomy z jakąś małą chodzi po naszych terenach. Nie należą do żadnej z naszych stad.
- Jesteś pewna?
- Tak. Pokaże wam. - wzbiła się w powietrze, a ja i Jaelith zmieniliśmy się w smoki i polecieliśmy za nią.
Wylądowaliśmy, a zza drzew wyszedł chłopak z jakąś dziewczynką.
- Czego od nas chcecie?! – odezwał, poczym zmienił się w smoka.
- Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?-powiedziałem
- Wątpię... – warknął
- Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- krzyknęła Jaelith. Była na serio wkurzona...
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- chowając małą za skrzydła.
- Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- powiedzialem
Jaelith wzleciała w powietrze. Rzuciłem gniewne spojrzenie na niego i zwróciłem się do Sarami:- Załatwię to...
- Dawno cię nie widziałem. - powiedziałem przyglądając się jej. Była ubrana w sukienkę. Ładnie wyglądała.
- Miałam za dużo na głowie...
- Ech...
- Gdzie idziemy? - spytała
- Przed siebie. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- A może byśmy poszli....- nie dokończyła bo coś mnie podkusiło i pocałowałem ją.
Gdy przestaliśmy, Jaelithe popatrzyła na mnie. W jej oczach było widać zdziwienie, a zarazem szczęście.Wtedy przyleciała Sarami.
- Jakiś nieznajomy z jakąś małą chodzi po naszych terenach. Nie należą do żadnej z naszych stad.
- Jesteś pewna?
- Tak. Pokaże wam. - wzbiła się w powietrze, a ja i Jaelith zmieniliśmy się w smoki i polecieliśmy za nią.
Wylądowaliśmy, a zza drzew wyszedł chłopak z jakąś dziewczynką.
- Czego od nas chcecie?! – odezwał, poczym zmienił się w smoka.
- Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?-powiedziałem
- Wątpię... – warknął
- Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- krzyknęła Jaelith. Była na serio wkurzona...
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- chowając małą za skrzydła.
- Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- powiedzialem
Jaelith wzleciała w powietrze. Rzuciłem gniewne spojrzenie na niego i zwróciłem się do Sarami:- Załatwię to...
Poleciałem za Jaelith. Zobaczyłem, że już nie ma jej w powietrzu lecz na ziemi. Zamieniłem się w człowieka i zleciałem tuż za nią. Rozwalała każde drzewo, które stanęło jej na drodze.To nie jej ona, pomyślałem. Położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Uspokój się. Co on ci zrobił, że tak się na niego rzucasz?
- Nic, ale mam zły dzień, bo...
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Mikejla - Stado Ognia
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię:Mikejla
Płeć:Samica
Wiek:1235 (nieśmiertelna)
Stanowisko:Łowaca
Żywioł:Ogień
Moce:Może zrobić zwierzęta ognia np.węża, tygrysa, wilka itd...Szepta z duszami, umie zamienić się w istote ognia, potrafi zabić jednym spojrzeniem kiedy chce.
Charakter:Trochę zrzędliwa, miła, zabije każdego kto skrzywdzi kogoś z jej stada, łatwo ją wyprowadzić z równowagi, cierpliwa.
Partner:Nie ma i nie wie czy ktoś ją pokocha.
Właściciel:Mikejla19(Howrse)
Zdjęcia człowieka:
Imię:Mikejla
Płeć:Samica
Wiek:1235 (nieśmiertelna)
Stanowisko:Łowaca
Żywioł:Ogień
Moce:Może zrobić zwierzęta ognia np.węża, tygrysa, wilka itd...Szepta z duszami, umie zamienić się w istote ognia, potrafi zabić jednym spojrzeniem kiedy chce.
Charakter:Trochę zrzędliwa, miła, zabije każdego kto skrzywdzi kogoś z jej stada, łatwo ją wyprowadzić z równowagi, cierpliwa.
Partner:Nie ma i nie wie czy ktoś ją pokocha.
Właściciel:Mikejla19(Howrse)
(Stado Wody) od Kondrakar
Byłem zmęczony wiecznym łażeniem po świecie i szukaniem domu...choć to wydaje się niemożliwe.
Gdziekolwiek się na trochę zatrzymałem ścigali mnie po kilku dniach ,by znaleźć moją małą MisakęMisakę. W końcu musiałem się gdzieś osiedlić, udało się. Po długich poszukiwaniach znalazłem jakąś Opokę Smoków poza zasięgiem naukowców. Byliśmy tu wreszcie bezpieczni... Tereny wydawały się niezamieszkane, ale tylko przez kilka dni. Dziś przede mną i małą stoją trzy potężne smoki o żywiołach woda , ogień i ziemia. - Czego od nas chcecie?! – odezwałem się zmieniając się w smoka. - Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?- odezwał się smok ognia - Wątpię... – warknąłem odwracając wzrok - Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- odezwała się smoczyca ziemi niemiło podlatując do mnie i szczerząc kły. - Nie będziesz mi mówić co mam robić!- odwzajemniłem warcząc na nią i chowając Misakę za skrzydła. - Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- odezwał się smok ognia Smoczyca ziemi podejrzliwie na mnie popatrzyła poczym zła odleciała. Smok ognia westchnął i poleciał za nią mówiąc: - Załatwię to... Została tylko samica wody... - Jestem Sarami, alfa opoki wody. A ty kim jesteś?- zapytała samica podchodząc do mnie i od razu wyczułem dobro sytuacji, mimo to odpowiedziałem niechętnie: - Kondrakar, smok wędrowny. - A ta śliczna mała kim jest?- zapytała -Jestem MisakaMisaka. Powiedziała MisakaMisaka uśmiechając się nieco bojaźliwie do smoczycy.- przedstawiła się mała - Nie musiałaś mówić swojego uczucia...- zdziwiła się Sarami - To klon więc się przyzwyczaj ,że tak mówi...- wtrąciłem - Wybacz nie wiedziałam... Szukasz opoki?- zapytała mnie - Na razie nie, ale mogę się u ciebie zatrzymać jeśli nalegasz...- wtrąciłem puszczając oczko ,bo nawet mnie zauroczyła swoją osobą... - Oczywiście, zapraszam za mną.- przeleciała mnie równie zauroczona wzrokiem i rozłożyła skrzydła do lotu. Uśmiechnąłem się i po posadzeniu Misaki na grzbiet wzlecieliśmy w powietrze za Sarami. Zabrała nas do jaskini na plaży w podmokłym terenie... nie przepadam za wilgocią ,ale zawsze jakieś schronienie. - Sarami czemuś go tu wzięła!?- nadleciała znów smoczyca ziemi -Wydaje się miły ,a poza tym szuka schronienia. Idź już Jaelithe muszą odpocząć!- Sarami wypędziła smoczycę ziemi i wskazała nam posłania mówiąc: - Witajcie w jaskini wody, to wasze tymczasowe posłania, rozgośćcie się.- zachęcała więc się rozłożyłem z Misaką na jednym posłaniu. Zmieniłem się w człowieka i leżałem obok małej dopuki nie zasnęła. Potem położyłem się na posłaniu obok i sam zasnąłem. |
|
Kondrakar - Stado Wody
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: Kondrakar
Płeć: samiec
Wiek: 1500
Stanowisko: wojownik
Żywioł: woda i powietrze
Moce: włada nad wektorami i pogodą, tworzy mgły zagłady, rozmawia z duchami, jest nadzwyczajnie szybki, czyta w myśli, umie być niewidzialny, teleportuje się, ma zdolność chodzenia po chmurach, jego ryk może ogłuszyć, zmienia się w czarnego wilka, bardzo inteligentny, zionie niebieskim ogniem dwa razy mocniejszym niż zwykły ogień
Charakter: kocha walkę, zaskakujący, tajemniczy ,stara się być miły ,odważny, waleczny, unika rozmów o przeszłości
(nie był wtedy zbyt dobry, taki królik doświadczalny), łatwo go zdenerwować, czasem szalony, uważa się za najsilniejszego i nietykalnego, udaje twardego, nadpobudliwy, nie lubi niańczenia, ale dla małej robi wyjątek, w głębi jednak wrażliwy, potrafi kochać i szybko się przywiązuje, dżentelmen lecz nie dla każdego
Rodzina: Opiekuje się małą dziewczynką , która jest ostatnim nie dorosłym klonem nr 20001 Misaki Mikoto, na imię jej Misaka Misaka (zwana przez naukowców Ostatni Rozkaz), uznała go za opiekuna ,uratował ją od śmierci i przez nią jego życie się zmieniło, ale nie całkowicie...
Partnerka: zakochany( albo raczej zauroczony ^_^ ) w Sarami
Właściciel: ksw (howrse)
Zdjęcia człowieka:
Imię: Kondrakar
Płeć: samiec
Wiek: 1500
Stanowisko: wojownik
Żywioł: woda i powietrze
Moce: włada nad wektorami i pogodą, tworzy mgły zagłady, rozmawia z duchami, jest nadzwyczajnie szybki, czyta w myśli, umie być niewidzialny, teleportuje się, ma zdolność chodzenia po chmurach, jego ryk może ogłuszyć, zmienia się w czarnego wilka, bardzo inteligentny, zionie niebieskim ogniem dwa razy mocniejszym niż zwykły ogień
Charakter: kocha walkę, zaskakujący, tajemniczy ,stara się być miły ,odważny, waleczny, unika rozmów o przeszłości
(nie był wtedy zbyt dobry, taki królik doświadczalny), łatwo go zdenerwować, czasem szalony, uważa się za najsilniejszego i nietykalnego, udaje twardego, nadpobudliwy, nie lubi niańczenia, ale dla małej robi wyjątek, w głębi jednak wrażliwy, potrafi kochać i szybko się przywiązuje, dżentelmen lecz nie dla każdego
Rodzina: Opiekuje się małą dziewczynką , która jest ostatnim nie dorosłym klonem nr 20001 Misaki Mikoto, na imię jej Misaka Misaka (zwana przez naukowców Ostatni Rozkaz), uznała go za opiekuna ,uratował ją od śmierci i przez nią jego życie się zmieniło, ale nie całkowicie...
Partnerka: zakochany( albo raczej zauroczony ^_^ ) w Sarami
Właściciel: ksw (howrse)
czwartek, 1 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Wróciłem do swojej jaskini. Jak zwykle nikogo nie było.Ach.... Usiadłem. Miałem wrażenie, że Lucy to moja siostra. Taka podobna... Ale to nie mogła być ona. Chyba.
Rozmyślałem do zachodu słońca. Co tu robić? Usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie był to ani krzyk o pomoc ani żaden ryk jakiejś bestii. Bardziej taki...mieszany??Pobiegłem żeby sprawdzić. Gdy dobiegłem skąd dobiegał ten niby ryk nikogo nie było. Dziwne. No cóż, może tylko mi się zdawało. Nagle znikąd pojawił się przede mną Darathi.
- Masz dla mnie jakieś wieści? - spytałem Darathiego.
- Są już blisko, jak na takie tępo. Do ich celu czyli ciebie zostało im z 4 dni wędrówki. Więc lepiej sobie poćwicz.
- Ale co mam poćwiczyć?? Może znasz jakieś przydatne moce? - spytałem zaciekawiony.
- Jakby tak pomyśleć to znam parę przydatnych mocy. Jedną z nich jest "Plague Wraith". Dzięki niej zwołasz widma. Nawet te najpotężniejsze. Jedyny problem jest w tym, że mogą się ciebie nie słuchać ale ja mam już za dość. Więc oddam ci ich trochę. - powiedział.
Darathi zaczął coś mamrotać pod nosem. Po chwili widma się pojawiły. Było ich z 10, a może 20. Sam nie wiem. Trudno było je zliczyć bo były rozmazane.
- No to wybierz sobie paru.
- Dobra.
Podszedłem bliżej do widm wtedy usłyszałem paręnaście głosów w głowie:
~ O Panie wybierz mnie....
~ Będę ci wiernie służył...
Głosów było za wiele.
- Cisza! - krzyknąłem, a wtedy widma ucichły.
- Który jest najpotężniejszy? - spytałem smoka.
- Barak i jego trzej poddani: Mor, Karad i Tineko.
- To ich wezmę. - powiedziałem. Odwróciłem się do widm. - Który to Barak i jego poddani?
~ Ja Panie. ~ Wystąpił jedno z widm a za nim trzy pozostałe.
- Będziecie posłuszni?
~ Tak ~ powiedzieli chórkiem.
- Nie skrzywdzicie mojego Stada i pozostałych?
~ Nie skrzywdzimy
- Od tej pory służycie mi i nikomu więcej. - spojrzałem się na Darathiego, a on skiną głową. - Wypełniacie moje rozkazy. Zrozumieliście?
~ Tak.- powiedział Barak i jego poddani.
- Dobrze. Na moje wezwanie przylecicie do mnie, a teraz idźcie.
~ Dobrze Panie. ~ powiedziały i zniknęły.
- Dobra, mam już cztery widma. Masz coś jeszcze w zanadrzu?
- Tak ale to pokaże ci jutro o wschodzie słońca. A teraz idź do swojego stada. - powiedział i znikną.
Tak jak wcześniej. Czułem czyjąś obecność w pobliżu. Namierzyłem tego kogoś umysł. I poszedłem w tym kierunku. Ten ktoś nawet nie drgną. Gdy byłem blisko ten ktoś ruszył biegiem. Było słychać szelest. Nie chciałem go od tak puścić. Fajnie by było go poznać. Ruszyłem za nim biegiem. Długo nie biegłem gdy do niego dotarłem. Gdy się odwrócił rzuciłem się na niego przygważdżając go do ziemie.
- Puść mnie!
- Kim jesteś!?
- Darix.
- Co tu robisz? - spytałem ciągle przygważdżając go do ziemi.
- Należę do stada światła. Puścisz mnie w końcu czy mam użyć siły.
- Jeśli cie nawet nie puszcze to bym nie radził stosować siły lub mocy.
- A co? Zamienisz mnie w jakieś zwierzątko? Albo wiem! Spalisz mnie?
- Oj igrasz sobie Darix. Jeśli ty tu należysz to udowodnij to. Jak się nazywa alfa światła?
- Saphira
- To jak wygląda?!?
- Ma białe włosy w które jest wpięta róża. Ma skrzydła.....
- Dobra, wystarczy. - powiedziałem schodząc z niego. - Jestem Gavin, alfa ognia.
- Miło.
Rozmyślałem do zachodu słońca. Co tu robić? Usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie był to ani krzyk o pomoc ani żaden ryk jakiejś bestii. Bardziej taki...mieszany??Pobiegłem żeby sprawdzić. Gdy dobiegłem skąd dobiegał ten niby ryk nikogo nie było. Dziwne. No cóż, może tylko mi się zdawało. Nagle znikąd pojawił się przede mną Darathi.
- Masz dla mnie jakieś wieści? - spytałem Darathiego.
- Są już blisko, jak na takie tępo. Do ich celu czyli ciebie zostało im z 4 dni wędrówki. Więc lepiej sobie poćwicz.
- Ale co mam poćwiczyć?? Może znasz jakieś przydatne moce? - spytałem zaciekawiony.
- Jakby tak pomyśleć to znam parę przydatnych mocy. Jedną z nich jest "Plague Wraith". Dzięki niej zwołasz widma. Nawet te najpotężniejsze. Jedyny problem jest w tym, że mogą się ciebie nie słuchać ale ja mam już za dość. Więc oddam ci ich trochę. - powiedział.
Darathi zaczął coś mamrotać pod nosem. Po chwili widma się pojawiły. Było ich z 10, a może 20. Sam nie wiem. Trudno było je zliczyć bo były rozmazane.
- No to wybierz sobie paru.
- Dobra.
Podszedłem bliżej do widm wtedy usłyszałem paręnaście głosów w głowie:
~ O Panie wybierz mnie....
~ Będę ci wiernie służył...
Głosów było za wiele.
- Cisza! - krzyknąłem, a wtedy widma ucichły.
- Który jest najpotężniejszy? - spytałem smoka.
- Barak i jego trzej poddani: Mor, Karad i Tineko.
- To ich wezmę. - powiedziałem. Odwróciłem się do widm. - Który to Barak i jego poddani?
~ Ja Panie. ~ Wystąpił jedno z widm a za nim trzy pozostałe.
- Będziecie posłuszni?
~ Tak ~ powiedzieli chórkiem.
- Nie skrzywdzicie mojego Stada i pozostałych?
~ Nie skrzywdzimy
- Od tej pory służycie mi i nikomu więcej. - spojrzałem się na Darathiego, a on skiną głową. - Wypełniacie moje rozkazy. Zrozumieliście?
~ Tak.- powiedział Barak i jego poddani.
- Dobrze. Na moje wezwanie przylecicie do mnie, a teraz idźcie.
~ Dobrze Panie. ~ powiedziały i zniknęły.
- Dobra, mam już cztery widma. Masz coś jeszcze w zanadrzu?
- Tak ale to pokaże ci jutro o wschodzie słońca. A teraz idź do swojego stada. - powiedział i znikną.
Tak jak wcześniej. Czułem czyjąś obecność w pobliżu. Namierzyłem tego kogoś umysł. I poszedłem w tym kierunku. Ten ktoś nawet nie drgną. Gdy byłem blisko ten ktoś ruszył biegiem. Było słychać szelest. Nie chciałem go od tak puścić. Fajnie by było go poznać. Ruszyłem za nim biegiem. Długo nie biegłem gdy do niego dotarłem. Gdy się odwrócił rzuciłem się na niego przygważdżając go do ziemie.
- Puść mnie!
- Kim jesteś!?
- Darix.
- Co tu robisz? - spytałem ciągle przygważdżając go do ziemi.
- Należę do stada światła. Puścisz mnie w końcu czy mam użyć siły.
- Jeśli cie nawet nie puszcze to bym nie radził stosować siły lub mocy.
- A co? Zamienisz mnie w jakieś zwierzątko? Albo wiem! Spalisz mnie?
- Oj igrasz sobie Darix. Jeśli ty tu należysz to udowodnij to. Jak się nazywa alfa światła?
- Saphira
- To jak wygląda?!?
- Ma białe włosy w które jest wpięta róża. Ma skrzydła.....
- Dobra, wystarczy. - powiedziałem schodząc z niego. - Jestem Gavin, alfa ognia.
- Miło.
niedziela, 28 lipca 2013
(Stado Wody) Od El Ciel
- Hej, ocknij się wreszcie!- usłyszałem nad sobą obcy głos.
Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na dziewczynę, która klęczała obok mnie i szturchała mnie w ramię. Miała długie, brązowe włosy z grzywką na prawą stronę i duże, niebieskie oczy.
- Hmm, o co chodzi?- zapytałem.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiła się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknąłem pod nosem, po czym dodałem głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Podniosłem się z ziemi, to samo zrobiła Sarami. Kiedy tak na nią patrzyłem, uświadomiłem sobie, że to ona jest dziewczyną z mojej wizji. Długo przypatrywałem się jej włosom i twarzy, aż w końcu przeniosłem wzrok na oczy. Nasze spojrzenia się spotkały, a ona uniosła brew pytająco.
- No co?
- Nic- odparłem krótko.
Sarami wzruszyła tylko ramionami.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowała.
- Jasne- zgodziłem się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku.
Ruszyliśmy ścieżką przez las. Sarami była bardzo miła. Cały czas opowiadała o Stadach.
- No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęła się. Nagle potknęła się o wystający z ziemi korzeń i prawie by runęła na ziemię, gdybym jej nie złapał. Oparła się o mnie i stanęła na ziemi.
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Sarami poprowadziła mnie w jeden z rogów i przedstawiła pozostałe smoki wody:
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej- posłałem w stronę dziewczyn sztuczny uśmiech, po czym odwróciłem się od nich i chciałem już iść, ale powstrzymała mnie Sarami.
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedziałem.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Spojrzałem po raz ostatni na ludzi z mojego stada i wkroczyłem w las. Po kilkunastu minutach stanąłem. Miałem nieodparte wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Podążyłem wzrokiem po drzewach i krzakach za mną, ale niczego nie dostrzegłem. Wzruszyłem ramionami.
Usiadłem pod drzewem i oparłem się plecami o pień. Moje myśli podążyły gdzieś daleko, do mojego dawnego nauczyciela- Death'a. Wkurzyłby się, gdyby się dowiedział, że porzuciłem swoje mroczne zdolności. On czuł we mnie wielki potencjał i wielką moc. Ale teraz stałem się smokiem wody i chciałem jak najbardziej oddalić się od mrocznej części mojej natury, co było niemożliwe. Ujrzałem przed sobą zamglony obraz Death'a. Smok wyszeptał: ,,Wierzyłem w ciebie...zaufałeś mi...a teraz mnie zdradzasz...''
Zacisnąłem zęby i walnąłem pięścią w ziemię. Przyłożyłem do siebie dwie ręce i skupiłem całą swoją moc na kuli energii. To było ostatnie ćwiczenie, jakie zadał mi nauczyciel. Moc we mnie wzbierała. Pomiędzy rękami utworzyła się czarna poświata i zaczęła rosnąć, czerpiąc ze mnie energię. Nie potrafiłem tego powstrzymać, kula rosła, a moja energia malała. Zaraz umrę. Ostatkiem sił woli rozdzieliłem ręce, a mroczna poświata rozpłynęła się w powietrzu. Czarna kula mrocznej energii roztrzaskała się o ziemię i wsiąkła w trawę. Oparłem ręce na ziemi, ciężko dysząc, próbując złapać oddech. Usłyszałem za drzewami ciche westchnięcie.
Szybko wstałem, pomimo bólu w całym ciele. Zaszumiało mi w głowie, ale dalej uparcie obstawiałem przy swoim. Pomiędzy drzewami mignęły mi brązowe włosy i błysnęły duże, niebieskie oczy.
Sarami.
<Sarami, dokończysz?>
Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na dziewczynę, która klęczała obok mnie i szturchała mnie w ramię. Miała długie, brązowe włosy z grzywką na prawą stronę i duże, niebieskie oczy.
- Hmm, o co chodzi?- zapytałem.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiła się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknąłem pod nosem, po czym dodałem głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Podniosłem się z ziemi, to samo zrobiła Sarami. Kiedy tak na nią patrzyłem, uświadomiłem sobie, że to ona jest dziewczyną z mojej wizji. Długo przypatrywałem się jej włosom i twarzy, aż w końcu przeniosłem wzrok na oczy. Nasze spojrzenia się spotkały, a ona uniosła brew pytająco.
- No co?
- Nic- odparłem krótko.
Sarami wzruszyła tylko ramionami.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowała.
- Jasne- zgodziłem się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku.
Ruszyliśmy ścieżką przez las. Sarami była bardzo miła. Cały czas opowiadała o Stadach.
- No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęła się. Nagle potknęła się o wystający z ziemi korzeń i prawie by runęła na ziemię, gdybym jej nie złapał. Oparła się o mnie i stanęła na ziemi.
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Sarami poprowadziła mnie w jeden z rogów i przedstawiła pozostałe smoki wody:
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej- posłałem w stronę dziewczyn sztuczny uśmiech, po czym odwróciłem się od nich i chciałem już iść, ale powstrzymała mnie Sarami.
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedziałem.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Spojrzałem po raz ostatni na ludzi z mojego stada i wkroczyłem w las. Po kilkunastu minutach stanąłem. Miałem nieodparte wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Podążyłem wzrokiem po drzewach i krzakach za mną, ale niczego nie dostrzegłem. Wzruszyłem ramionami.
Usiadłem pod drzewem i oparłem się plecami o pień. Moje myśli podążyły gdzieś daleko, do mojego dawnego nauczyciela- Death'a. Wkurzyłby się, gdyby się dowiedział, że porzuciłem swoje mroczne zdolności. On czuł we mnie wielki potencjał i wielką moc. Ale teraz stałem się smokiem wody i chciałem jak najbardziej oddalić się od mrocznej części mojej natury, co było niemożliwe. Ujrzałem przed sobą zamglony obraz Death'a. Smok wyszeptał: ,,Wierzyłem w ciebie...zaufałeś mi...a teraz mnie zdradzasz...''
Zacisnąłem zęby i walnąłem pięścią w ziemię. Przyłożyłem do siebie dwie ręce i skupiłem całą swoją moc na kuli energii. To było ostatnie ćwiczenie, jakie zadał mi nauczyciel. Moc we mnie wzbierała. Pomiędzy rękami utworzyła się czarna poświata i zaczęła rosnąć, czerpiąc ze mnie energię. Nie potrafiłem tego powstrzymać, kula rosła, a moja energia malała. Zaraz umrę. Ostatkiem sił woli rozdzieliłem ręce, a mroczna poświata rozpłynęła się w powietrzu. Czarna kula mrocznej energii roztrzaskała się o ziemię i wsiąkła w trawę. Oparłem ręce na ziemi, ciężko dysząc, próbując złapać oddech. Usłyszałem za drzewami ciche westchnięcie.
Szybko wstałem, pomimo bólu w całym ciele. Zaszumiało mi w głowie, ale dalej uparcie obstawiałem przy swoim. Pomiędzy drzewami mignęły mi brązowe włosy i błysnęły duże, niebieskie oczy.
Sarami.
<Sarami, dokończysz?>
sobota, 27 lipca 2013
Smoczy Czat
Witajcie!
Od dziś na samym dole bloga znajduje się czat.
Jest on dość głośny,więc jeżeli przeszkadza można go wyciszyć ;)
Wystarczy,że klikniesz na głośnik znajdujący się po prawej stronie nad polem tekstu.
Miłego używania,Saphira
Jest on dość głośny,więc jeżeli przeszkadza można go wyciszyć ;)
Wystarczy,że klikniesz na głośnik znajdujący się po prawej stronie nad polem tekstu.
Miłego używania,Saphira
piątek, 26 lipca 2013
Erlajna - Stado Mroku
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: Erlajna
Płeć: Smoczyca
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Medyk
Żywioł: Mrok
Moce: Czytanie w myślach, mówienie w myślach, tworzenie swoich kopii, opary znieczulające, zaślepienie,magia krwi.
Charakter:
Wierna, odpowiedzialna, kochająca, przyjacielska, szanująca innych, nie
dająca wchodzić sobie na głowę, sprawiedliwa, konsekwentna,
dystyngowana, odważna, sprytna, mądra, tajemnicza, nie ulega łatwo, ma
klasę, nie łatwo ją zdobyć, przekonać,
Rodzina: Jej
mama miała tą samą moc co ona, zmiana w smoka, ale ożeniła się z
człowiekiem, dwa miesiące po narodzinach Saphiry oboje umarli więc
wychowywała się sama.
Partner/Partnerka: brak
Właściciel: Muriel Meg
czwartek, 25 lipca 2013
(Stado Światła) od Ilian
,,Moja historia"
Przyszłam na świat cztery lata temu, na początku wiosny, w dużym gnieździe wśród skał.Pierwszą istotą, którą ujrzałam była moja matka, która wylizała mnie swoim ciepłym, szorstki, różowym językiem i pomogła mi wstać. Natychmiast zaczęłam rozglądać się ciekawie dookoła. Aby móc więcej widzieć zbliżyłam się do krawędzi płyty skalnej i o mało co nie zleciałam na oddaloną o parę metrów ziemię. Na szczęście matka mnie przytrzymała. Ojca nigdy nie poznałam, odszedł jeszcze przed moimi narodzinami. Miesiąc po moim przyjściu na świat straciłam także matkę - zabili ją myśliwi. Zdążyła jedynie nauczyć mnie latać. Jako tak młody osobnik musiałam znaleźć sobie kogoś, kto by się mną zaopiekował. Wyruszyłam, więc na poszukiwania. Po niecałym tygodniu wędrówki natrafiłam na szałas stojący na polanie otoczonej wysokimi drzewami. Zamieszkiwała go wróżka o pięknym imieniu Yolanda, która postanowiła mnie przygarnąć. Traktowała mnie jak własną córkę i nauczyła wielu pożytecznych rzeczy (np. odróżniania roślin leczniczych od trojących,). Kiedy osiągnęłam wiek czterech lat przyprowadziłam mnie tutaj, do Opoki Smoków, abym zamieszkała wśród podobnych do siebie osobników i znalazła sobie partnera, z którym założę rodzinę. Na koniec podarowała mi szmaragdową bransoletkę.
Przyszłam na świat cztery lata temu, na początku wiosny, w dużym gnieździe wśród skał.Pierwszą istotą, którą ujrzałam była moja matka, która wylizała mnie swoim ciepłym, szorstki, różowym językiem i pomogła mi wstać. Natychmiast zaczęłam rozglądać się ciekawie dookoła. Aby móc więcej widzieć zbliżyłam się do krawędzi płyty skalnej i o mało co nie zleciałam na oddaloną o parę metrów ziemię. Na szczęście matka mnie przytrzymała. Ojca nigdy nie poznałam, odszedł jeszcze przed moimi narodzinami. Miesiąc po moim przyjściu na świat straciłam także matkę - zabili ją myśliwi. Zdążyła jedynie nauczyć mnie latać. Jako tak młody osobnik musiałam znaleźć sobie kogoś, kto by się mną zaopiekował. Wyruszyłam, więc na poszukiwania. Po niecałym tygodniu wędrówki natrafiłam na szałas stojący na polanie otoczonej wysokimi drzewami. Zamieszkiwała go wróżka o pięknym imieniu Yolanda, która postanowiła mnie przygarnąć. Traktowała mnie jak własną córkę i nauczyła wielu pożytecznych rzeczy (np. odróżniania roślin leczniczych od trojących,). Kiedy osiągnęłam wiek czterech lat przyprowadziłam mnie tutaj, do Opoki Smoków, abym zamieszkała wśród podobnych do siebie osobników i znalazła sobie partnera, z którym założę rodzinę. Na koniec podarowała mi szmaragdową bransoletkę.
(Stado Światła) od Darix'a
Spojrzałem na smoczycę z rozbawieniem. Za kogo ona mnie uważała.
Pokręciłem przecząco głową i kierując swój wzrok w bok powiedziałem:
- Nie - odparłem impulsywnie. - I też nie zamierzam Ci pokazywać, gdzie ona jest.
- Niby czemu jeśli można wiedzieć? - spytała, ale niebyła ani trochę zaskoczona moim zachowaniem.
- Bo sam nie wiem, gdzie jest "Alfa". - powiedziałem oschle. - Sam jestem tu nowy. - rzuciłem niechętnie.
(Ashiyana dokończ).
- Nie - odparłem impulsywnie. - I też nie zamierzam Ci pokazywać, gdzie ona jest.
- Niby czemu jeśli można wiedzieć? - spytała, ale niebyła ani trochę zaskoczona moim zachowaniem.
- Bo sam nie wiem, gdzie jest "Alfa". - powiedziałem oschle. - Sam jestem tu nowy. - rzuciłem niechętnie.
(Ashiyana dokończ).
(Stado Ognia) od Gavina
Ruszyliśmy w kierunku polany Wspólnych Snów.
- Słuchaj, co ty na to, żeby zamiast polany była tu góra? - spytała.
- Dobry pomysł, a co z wodospadem?
- Zastąpiłoby go źródełko z wodą o tych samych właściwościach.
- Podoba mi się. Tylko jak to zrobić?
- O to już się nie martw - powiedziała. Nagle z nikąd przed nami wyrozła góra.
Odepchnęło mnie coś do tyłu. Można powiedzieć, że prawie się przewróciłem. Jaelithe uderzyła się dłonią w czoło.
- Matko! Przepraszam, nic ci nie jest?
- Nie... Niezłe to było - miałem wrażenie że coś mi ściska płuca. Ledwo co oddychałem.
Przyłożyła mi ręką do pleców i coś wyszeptała. Nabrałem głęboki wdech.
- Już w porządku?
- Cały czas było w porządku, tylko... na chwilę straciłem kontrolę nad oddechem.
Zaśmiała się.
- Choć, teraz źródełko.
Zmieniła się w smoka i poleciała na szczyt góry, a ja za nią.
Wylądowaliśmy na wschodniej stronie szczytu. Jaelithe zaczęła robić jakby szparę w skale.W tej chwili z zagłębienia wytrysnęła woda spływając po stromym zboczu góry i tworząc lśniącą stróżkę strumienia. Uśmiechnęła się i rzuciłam z urwiska robiąc korkociąg. Zleciałem. Wylądowałem z smoczycą, tam gdzie woda właśnie tworzyła małe zagłębienie. Było nie za duże.
- Gdy smok napije się tej wody, bądź zostanie nią obmyty niezależnie od silnej woli będzie mówił tylko prawdę. Oczywiście przez pewien czas.
- Czyli efekt jest odwracalny.
- Jak najbardziej, nawet bym powiedziała, że krótkotrwały, łyk wody powinien wystarczyć na maks. 30 minut.
- Nawet mocniejsze od wody z wodospadu.
- I to ile. Ja już będę się zbierać, mam jeszcze dużo pracy na swoich terenach.
- To może chociaż cię odprowadzę - powiedziałem. Trochę się martwiłem o nią. Bo nie dość, że ten sen, a moje sny czasem się spełniają no i jeszcze tropiciele którzy pragną mnie zabić.
- Ok - rozłożyła skrzydła.
Zamieniłem się w smoka i polecieliśmy w stronę terenów światła. Gdy dolecieliśmy na miejsce pożegnałem się Jaelithe i poleciałem. Leciałem dość nisko i jakimś cudem usłyszałem czyjeś myśli:
- Byłeś ze mną w godzinie próby
To właśnie ty doprowadziłeś mnie do zguby
Mówiono, jednak, iż taki jesteś
Smutny, poważny, głupi i wesoły
O maskach zmiennych, niczym ze smoły
.....
Reszty nie dosłyszałem, ale i tak ładne... Przelatywałem akurat nad terenami wody. Wtedy zobaczyłem,że Lucy zanurkowała do jeziora, a za nią Sarami. Ah...Lucy czyli smok ognia w wodzie. Mądre... Utworzyłem ochronę wokół siebie i zanurkowałem za nimi. Zamieniłem się w człowieka i popłynąłem za nimi w takiej odległości by mnie ledwo co widziały. Lucy coś się chyba zaczęło dziać ale tego nie zauważyła. Wpłynęły do jakiejś podwodnej jaskini, a ja już zacząłem wypływać z wody bo brakowało mi tlenu. Gdy wypłynąłem zobaczyłem czarną smoczycę. Podszedłem do niej.
- Hej. Kim jesteś?
- Chyba ja powinnam cię oto zapytać bo ty wyszedłeś z tego jeziora.
- Jestem Gavin, alfa stada ognia.
- Faith. Powiadasz że alfa ognia?
- Tak.
- To dobrze się składa. Mogłabym dołączyć?
- Jasne. -uśmiechnąłem się. - Zaprowadzić cię do jaskini czy sama trafisz?
- Sama trafię.
- Dobra to ja idę. Do zobaczenia. - powiedziałem wzbijając się w powietrze.
- Słuchaj, co ty na to, żeby zamiast polany była tu góra? - spytała.
- Dobry pomysł, a co z wodospadem?
- Zastąpiłoby go źródełko z wodą o tych samych właściwościach.
- Podoba mi się. Tylko jak to zrobić?
- O to już się nie martw - powiedziała. Nagle z nikąd przed nami wyrozła góra.
Odepchnęło mnie coś do tyłu. Można powiedzieć, że prawie się przewróciłem. Jaelithe uderzyła się dłonią w czoło.
- Matko! Przepraszam, nic ci nie jest?
- Nie... Niezłe to było - miałem wrażenie że coś mi ściska płuca. Ledwo co oddychałem.
Przyłożyła mi ręką do pleców i coś wyszeptała. Nabrałem głęboki wdech.
- Już w porządku?
- Cały czas było w porządku, tylko... na chwilę straciłem kontrolę nad oddechem.
Zaśmiała się.
- Choć, teraz źródełko.
Zmieniła się w smoka i poleciała na szczyt góry, a ja za nią.
Wylądowaliśmy na wschodniej stronie szczytu. Jaelithe zaczęła robić jakby szparę w skale.W tej chwili z zagłębienia wytrysnęła woda spływając po stromym zboczu góry i tworząc lśniącą stróżkę strumienia. Uśmiechnęła się i rzuciłam z urwiska robiąc korkociąg. Zleciałem. Wylądowałem z smoczycą, tam gdzie woda właśnie tworzyła małe zagłębienie. Było nie za duże.
- Gdy smok napije się tej wody, bądź zostanie nią obmyty niezależnie od silnej woli będzie mówił tylko prawdę. Oczywiście przez pewien czas.
- Czyli efekt jest odwracalny.
- Jak najbardziej, nawet bym powiedziała, że krótkotrwały, łyk wody powinien wystarczyć na maks. 30 minut.
- Nawet mocniejsze od wody z wodospadu.
- I to ile. Ja już będę się zbierać, mam jeszcze dużo pracy na swoich terenach.
- To może chociaż cię odprowadzę - powiedziałem. Trochę się martwiłem o nią. Bo nie dość, że ten sen, a moje sny czasem się spełniają no i jeszcze tropiciele którzy pragną mnie zabić.
- Ok - rozłożyła skrzydła.
Zamieniłem się w smoka i polecieliśmy w stronę terenów światła. Gdy dolecieliśmy na miejsce pożegnałem się Jaelithe i poleciałem. Leciałem dość nisko i jakimś cudem usłyszałem czyjeś myśli:
- Byłeś ze mną w godzinie próby
To właśnie ty doprowadziłeś mnie do zguby
Mówiono, jednak, iż taki jesteś
Smutny, poważny, głupi i wesoły
O maskach zmiennych, niczym ze smoły
.....
Reszty nie dosłyszałem, ale i tak ładne... Przelatywałem akurat nad terenami wody. Wtedy zobaczyłem,że Lucy zanurkowała do jeziora, a za nią Sarami. Ah...Lucy czyli smok ognia w wodzie. Mądre... Utworzyłem ochronę wokół siebie i zanurkowałem za nimi. Zamieniłem się w człowieka i popłynąłem za nimi w takiej odległości by mnie ledwo co widziały. Lucy coś się chyba zaczęło dziać ale tego nie zauważyła. Wpłynęły do jakiejś podwodnej jaskini, a ja już zacząłem wypływać z wody bo brakowało mi tlenu. Gdy wypłynąłem zobaczyłem czarną smoczycę. Podszedłem do niej.
- Hej. Kim jesteś?
- Chyba ja powinnam cię oto zapytać bo ty wyszedłeś z tego jeziora.
- Jestem Gavin, alfa stada ognia.
- Faith. Powiadasz że alfa ognia?
- Tak.
- To dobrze się składa. Mogłabym dołączyć?
- Jasne. -uśmiechnąłem się. - Zaprowadzić cię do jaskini czy sama trafisz?
- Sama trafię.
- Dobra to ja idę. Do zobaczenia. - powiedziałem wzbijając się w powietrze.
środa, 24 lipca 2013
(Stado Światła) od Aashiyany
Od kilku lat pustelniczka. Widziałam wiele terenów. Wiele stad. I cóż mi po tym wszystkim? No w sumie to nic. Nie jestem zbytnio towarzyskim osobnikiem... Ale chyba przyszedł czas na zmiany. Już od jakiegoś czasu wyczuwam tu smoki. Chcicałabym odpocząć, mieć miejsce do którego mogłabym wracać. Moje dawne stado już od dawna nie istnieje. Rozdzieliła nas wojna - dość częsty przypadek - wiekszość przeżyła, ale podzieliła się na kilka mnniejszych grup. I tak oto zostałam sama. Zupełnie sama. Zdana tylko na siebie. Zauważyłam coś. A raczej kogoś. Zniżyłam lo, a po chwili wylądowałam koło dumnego, białego smoka. Już od dawna mnie widział. Bacznie mi się przyglądał.
- Witaj. Jestem Aashiyana. Jest tu jakieś stado, prawda?
- Stada. - Sprostował. - Jestem Darix, białogłowo.
- Rozumiem. Do jakiego przynależysz?
- Stado Światła.
- Interesujące. Zechciałbyś zaprowadzić mnie do twojej Alfy? Albo chociaż wskazać miejsce, gdzie ją znajdę?
( Darix, zechciałbyś dokończyć? ._.)
- Witaj. Jestem Aashiyana. Jest tu jakieś stado, prawda?
- Stada. - Sprostował. - Jestem Darix, białogłowo.
- Rozumiem. Do jakiego przynależysz?
- Stado Światła.
- Interesujące. Zechciałbyś zaprowadzić mnie do twojej Alfy? Albo chociaż wskazać miejsce, gdzie ją znajdę?
( Darix, zechciałbyś dokończyć? ._.)
(Stado Ognia) od Tanyi Akashia
Wędrowałam już od dłuższego czasu. Nigdzie nie zatrzymywałam się na
dłużej niż pół roku. Uważałam, że nie pasuję do innych smoków, ale czy
był sens szukać dalej jakiegoś miejsca, gdzie mogłabym pomieszkać o
wiele dłużej, niż do tej pory. W sumie nie zdziwiłabym się, gdybym nie
pasowała do kolejnego miejsca. Jeszcze nigdy nie spotkałam smoka, który
by się interesował poezją czy powieściami i właśnie dlatego wyciągnęłam
wniosek, iż jestem dziwna.
Wyrwałam się na chwilę z zamyślenia i wzniosłam się o kolejne 100 metrów wyżej, aby objąć wzrokiem tereny, których jeszcze nie znałam. Wyglądały mi na przyjazne, chociaż miałam doświadczenia, które nauczyło mnie, że pozory mogą mylić, gdy wreszcie dotarłam te 100 metrów w górę zaczęłam analizować teren w poszukiwaniu zakątka idealnego dla smoków ognia, a jak go znalazłam ogarnęły mnie wątpliwości.
To miejsce wyglądało już na zamieszkane, chociaż nie zatłoczone. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście warto spróbować znowu z kimś zamieszkać. W sumie i tak nie polowałam już od dłuższego czasu, a ziemi nie dotykałam przez ostatni miesiąc. Po prostu ciągle leciałam dniami i nocami z niezbyt szybkim tempem, ponieważ to nie były wyścigi, a gdy byłam w okolicy całkowicie niezamieszkanych terenów odwróciłam grawitację i dalej poruszałam się bez problemów, jednocześnie wypoczywając.
Zaczęłam ostro pikować w dół, a w momencie, kiedy byłam 3 metry nad ziemią rozprostowałam skrzydła i wyhamowałam swój pęd, a po chwili na miejscu smoka stała dziewczyna o blond włosach.
- Niezłe lądowanie - oceniłam.
Ruszyłam dalej ścieżką uważając, aby nie zahaczyć swoją suknią o drzewa, albo jej nie pobrudzić, ale po chwili z tego zrezygnowałam i po prostu ją opuściłam. Po kilku minutach wędrówki na nią spojrzałam i zaskoczył mnie jej stan, wciąż była perfekcyjnie czysta, mimo, że miała już kontakt z błotem.
Zerknęłam na niebo i zdałam sobie sprawę, że jest już niezwykle późno. Uznałam, że chyba nic się nie stanie jeśli się zdrzemnę.
- Kiedy słońce zachodzi
Księżyc wschodzi
Podróżnym drogę wskazuje
Łunę światła im podarowuje
Swoim delikatnym blaskiem
...
Nie wiedziałam, co dalej wymyślić i po raz setny tego dnia uznałam, że powinnam sobie darować próby twórczość. Wena nachodziła mnie jedynie w momentach, kiedy targały mną silne emocje, co jest prawie niemożliwe, ponieważ ja mam bardzo duży dystans wyrobiony do życia i nieraz czuję się tak, jakbym kierowała marionetką i nawet jej śmierć mnie nie dotyczyła, przez co nie okazuję zbyt wielu emocji. Jeszcze nigdy nie płakałam, ani nigdy się nie uśmiechnęłam. Nawet próbowałam się zmusić, ale moja mina jak zawsze pozostawała poważna.
Rozejrzałam się, ale moje oczy, podobnie jak inne czułe zmysły nie zarejestrowały w pobliżu niczego, co by było wielkości smoka.
- Chyba mogę odpocząć - westchnęłam i usiadłam, a następnie oparłam się o drzewo. Chwilę jeszcze się powierciłam, a potem spokojnie zamknęłam powieki, aby pogrążyć się w snach. A śniłam niezwykle intensywnie.
"Biegłam, uciekałam, ale moje senne ja, nawet nie zarejestrowało przed czym. Słyszałam jedynie upiorny śmiech, swoje własne nerwowe oddechy, a także nieregularne bicie mojego serca, ale wiedziałam, że coś mnie goniło... Coś znajomego, ale jednocześnie wrogiego, bo co do nastawiania prześladowcy nie miałam najmniejszych możliwości. Pragnął mnie zabić. Poczułam przenikliwy ból w moich ludzkich mięśniach, wiedziałam, że powinnam zamienić się w smoka, ale nie mogłam, nie potrafiłam, jakby coś zablokowało we mnie tą zdolność. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że "coś" dotknęło mojego ramienia. Przyspieszyłam, ale tylko po to, aby w rozpędzie wykonać ślizg na brzuchu i nie uderzyć w konar. Po drugiej stronie drzewa szybko wstałam ignorując ból z kilku paskudnych ran, a także fakt, iż jeśli nie zatamuję krwawienia czeka mnie niechybna śmierć.
Po chwili zza drugiej strony ogromnej rośliny wychyliła mi się znajoma sylwetka.
- Nie powinnaś biegać po nocy - stwierdził.
- Nie powinieneś mnie śledzić - odparowałam, ale w duchu skarciłam się, że byłam zbyt ostra.
- Obiecałaś, że będziesz grzecznie do nas wracać na czas doświadczeń - odparł.
Zamiast odpowiedzieć uciekłam jeszcze dalej, nie wiedziałam skąd, ale miałam przeczucie, iż żadne słowa nie zmienią nastawienia i zamiarów tej osoby, którą powinnam znać, a jednak nie mogłam umiejscowić w którym fragmencie mojego życia go spotkałam.
Nagle obok mnie pękła gałązka, a ja pochyliłam głowę, aby przyspieszyć, ale chłopak, którego spotkałam powinien być za mną, a nie obok. Powoli i z wahaniem widocznym w moich nerwowych ruchach uniosłam głowę. Byłam otoczona."
Otworzyłam gwałtownie oczy, sen był tak realistyczny.
- Byłeś ze mną w godzinie próby
To właśnie ty doprowadziłeś mnie do zguby
Mówiono, jednak, iż taki jesteś
Smutny, poważny, głupi i wesoły
O maskach zmiennych, niczym ze smoły
Raz mi sprzyjałeś
Innym razem mnie potępiałeś
Ale już wszyscy ciebie znali
Szczęście lub pech ci przypisywali
No bo czym innym jest los?
Nie szczęściem?
Nie pechem?
Może obserwatorem?
Czy też naszego życia narratorem?
To, że zaczęłam myśleć rymami i wierszami oznaczało to, że wracam już do siebie, a skutki szoku przestają na mnie działać, ale to nie zmieniło faktu, iż było zbyt realistyczne, jak na zwykły sen, a może to coś z mojej przeszłości, która była dla mnie jedną wielką niewiadomą.
Przeciągnęłam się i wstałam: nie miałam ochoty już zasypiać. Skoro zamierzałam tutaj zamieszkać wypadałoby znaleźć przywódcę tych terenów.
Wyrwałam się na chwilę z zamyślenia i wzniosłam się o kolejne 100 metrów wyżej, aby objąć wzrokiem tereny, których jeszcze nie znałam. Wyglądały mi na przyjazne, chociaż miałam doświadczenia, które nauczyło mnie, że pozory mogą mylić, gdy wreszcie dotarłam te 100 metrów w górę zaczęłam analizować teren w poszukiwaniu zakątka idealnego dla smoków ognia, a jak go znalazłam ogarnęły mnie wątpliwości.
To miejsce wyglądało już na zamieszkane, chociaż nie zatłoczone. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście warto spróbować znowu z kimś zamieszkać. W sumie i tak nie polowałam już od dłuższego czasu, a ziemi nie dotykałam przez ostatni miesiąc. Po prostu ciągle leciałam dniami i nocami z niezbyt szybkim tempem, ponieważ to nie były wyścigi, a gdy byłam w okolicy całkowicie niezamieszkanych terenów odwróciłam grawitację i dalej poruszałam się bez problemów, jednocześnie wypoczywając.
Zaczęłam ostro pikować w dół, a w momencie, kiedy byłam 3 metry nad ziemią rozprostowałam skrzydła i wyhamowałam swój pęd, a po chwili na miejscu smoka stała dziewczyna o blond włosach.
- Niezłe lądowanie - oceniłam.
Ruszyłam dalej ścieżką uważając, aby nie zahaczyć swoją suknią o drzewa, albo jej nie pobrudzić, ale po chwili z tego zrezygnowałam i po prostu ją opuściłam. Po kilku minutach wędrówki na nią spojrzałam i zaskoczył mnie jej stan, wciąż była perfekcyjnie czysta, mimo, że miała już kontakt z błotem.
Zerknęłam na niebo i zdałam sobie sprawę, że jest już niezwykle późno. Uznałam, że chyba nic się nie stanie jeśli się zdrzemnę.
- Kiedy słońce zachodzi
Księżyc wschodzi
Podróżnym drogę wskazuje
Łunę światła im podarowuje
Swoim delikatnym blaskiem
...
Nie wiedziałam, co dalej wymyślić i po raz setny tego dnia uznałam, że powinnam sobie darować próby twórczość. Wena nachodziła mnie jedynie w momentach, kiedy targały mną silne emocje, co jest prawie niemożliwe, ponieważ ja mam bardzo duży dystans wyrobiony do życia i nieraz czuję się tak, jakbym kierowała marionetką i nawet jej śmierć mnie nie dotyczyła, przez co nie okazuję zbyt wielu emocji. Jeszcze nigdy nie płakałam, ani nigdy się nie uśmiechnęłam. Nawet próbowałam się zmusić, ale moja mina jak zawsze pozostawała poważna.
Rozejrzałam się, ale moje oczy, podobnie jak inne czułe zmysły nie zarejestrowały w pobliżu niczego, co by było wielkości smoka.
- Chyba mogę odpocząć - westchnęłam i usiadłam, a następnie oparłam się o drzewo. Chwilę jeszcze się powierciłam, a potem spokojnie zamknęłam powieki, aby pogrążyć się w snach. A śniłam niezwykle intensywnie.
"Biegłam, uciekałam, ale moje senne ja, nawet nie zarejestrowało przed czym. Słyszałam jedynie upiorny śmiech, swoje własne nerwowe oddechy, a także nieregularne bicie mojego serca, ale wiedziałam, że coś mnie goniło... Coś znajomego, ale jednocześnie wrogiego, bo co do nastawiania prześladowcy nie miałam najmniejszych możliwości. Pragnął mnie zabić. Poczułam przenikliwy ból w moich ludzkich mięśniach, wiedziałam, że powinnam zamienić się w smoka, ale nie mogłam, nie potrafiłam, jakby coś zablokowało we mnie tą zdolność. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że "coś" dotknęło mojego ramienia. Przyspieszyłam, ale tylko po to, aby w rozpędzie wykonać ślizg na brzuchu i nie uderzyć w konar. Po drugiej stronie drzewa szybko wstałam ignorując ból z kilku paskudnych ran, a także fakt, iż jeśli nie zatamuję krwawienia czeka mnie niechybna śmierć.
Po chwili zza drugiej strony ogromnej rośliny wychyliła mi się znajoma sylwetka.
- Nie powinnaś biegać po nocy - stwierdził.
- Nie powinieneś mnie śledzić - odparowałam, ale w duchu skarciłam się, że byłam zbyt ostra.
- Obiecałaś, że będziesz grzecznie do nas wracać na czas doświadczeń - odparł.
Zamiast odpowiedzieć uciekłam jeszcze dalej, nie wiedziałam skąd, ale miałam przeczucie, iż żadne słowa nie zmienią nastawienia i zamiarów tej osoby, którą powinnam znać, a jednak nie mogłam umiejscowić w którym fragmencie mojego życia go spotkałam.
Nagle obok mnie pękła gałązka, a ja pochyliłam głowę, aby przyspieszyć, ale chłopak, którego spotkałam powinien być za mną, a nie obok. Powoli i z wahaniem widocznym w moich nerwowych ruchach uniosłam głowę. Byłam otoczona."
Otworzyłam gwałtownie oczy, sen był tak realistyczny.
- Byłeś ze mną w godzinie próby
To właśnie ty doprowadziłeś mnie do zguby
Mówiono, jednak, iż taki jesteś
Smutny, poważny, głupi i wesoły
O maskach zmiennych, niczym ze smoły
Raz mi sprzyjałeś
Innym razem mnie potępiałeś
Ale już wszyscy ciebie znali
Szczęście lub pech ci przypisywali
No bo czym innym jest los?
Nie szczęściem?
Nie pechem?
Może obserwatorem?
Czy też naszego życia narratorem?
To, że zaczęłam myśleć rymami i wierszami oznaczało to, że wracam już do siebie, a skutki szoku przestają na mnie działać, ale to nie zmieniło faktu, iż było zbyt realistyczne, jak na zwykły sen, a może to coś z mojej przeszłości, która była dla mnie jedną wielką niewiadomą.
Przeciągnęłam się i wstałam: nie miałam ochoty już zasypiać. Skoro zamierzałam tutaj zamieszkać wypadałoby znaleźć przywódcę tych terenów.
Margo - Stado Wody
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: Margo
Płeć: Smoczyca
Wiek: 1280
Stanowisko: Medyk
Żywioł: Woda
Moce: Panuje nad wodą, emanuje zimnem i strachem gdy tego chce, jest niemal niewidoczna w mroku i w wodzie. Jej drugim żywiołem jest mrok jednak zdecydowała się na jego częściowe odrzucenie i pozostanie przy żywiole wody. Porozumiewa się ze stworzeniami z morskich głębin a gdy jest wściekła umie rozpętać w wodzie prawdziwe piekło. Ulecza nawet największe rany samym wzrokiem.
Charakter: małomówna i skryta. Nienawidzi kłamców i jest szczera do bólu. Umie wyczuć powagę sytuacji i choć wygląda na oziębłą i obojętną na wszystko jest wrażliwa na wszelką krzywdę żywych istot. Wśród przyjaciół jest otwarta, towarzyska i przyjacielska, lecz nie łatwo zdobyć jej zaufanie. Ma wiele tajemnic związanych z jej przeszłością, a także z losami jej rodziny. Dużo trenuje siłę i moc. Uwielbia pełnie księżyca.
Rodzina: Ma dwóch braci i siostrę. Każde z nich rozdzielono pomiędzy cztery strony świata.
Partner/Partnerka: Samotna, ale może komuś uda się to zmienić?
Właściciel: Julciek098 (howrse)
(Stado Ognia) od Lucy
- Oke . Już lecę - odparłam i wzbiłam się w powietrze
Chwilkę lecieliśmy przez pustkowie , ale potem pod sobą ujrzałam niezliczoną ilość wody .
- Wow .... I wy tu mieszkacie ... - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie
- Tak , no to zniżmy loty - powiedziała i znalazła się pod wodą
- Ej , czekaj ! - krzyknęłam za nią i zrobiłam to co ona
Chwilkę lecieliśmy przez pustkowie , ale potem pod sobą ujrzałam niezliczoną ilość wody .
- Wow .... I wy tu mieszkacie ... - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie
- Tak , no to zniżmy loty - powiedziała i znalazła się pod wodą
- Ej , czekaj ! - krzyknęłam za nią i zrobiłam to co ona
Aashiyana - Stado Światła
Zdjęcia człowieka:
Imię: Aashiyana
Płeć: Smoczyca
Wiek: 3000 lat (Nieśmiertelna)
Stanowisko: Szamanka
Żywioł: Światło
Moce: Aashiyana potrafi rozmawiać z duchami i czytać w myślach, a także jest w stanie wpływać na inne osobniki, i kontrolować je. Potrafi tworzyć mgłę. Zna się na magii. Jest częściowo uodporniona na inne moce. Tylko moce starszych od niej smoków, są w stanie ją pokonać.
Charakter: Spokojna, odważna, inteligentna i uparta. Raczej cicha. Nie lubi przemocy. Rozważna. Raczej aspołeczna.
Rodzina: Matka - Arundhati † Ojciec - Vircassis †
Partner/Partnerka:-
Właściciel: Anonim ( kontakt przez Kozusze)
Darix - Stado Światła
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: Darix.
Płeć: Smok.
Wiek: 3476 lat (nieśmiertelny).
Stanowisko: Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Światło
Moce: Wszystko co związane ze światłem.
Charakter:
Wredny, złośliwy, wytrwały, odważny, buntownik, uwodzicielski, narwany,
bardzo silny, jest także zwinny i szybki. Ma bardzo dużą wiedzę i jest
inteligentny. Ogółem mówiąc - czarny charakter, aż się dziwić, że jest
smokiem światła.
Rodzina: Nie żyje.
Partnerka: Nie ma... Nie wie też czy szuka.
Właściciel: Wilkołaczka112.
Ilian - Stado Światła
Zdjęcia smoka:
Imię: Ilian
Płeć: samica
Wiek: 4 lata (nieśmiertelna)
Stanowisko: szamanka
Żywioł: światło
Moce: potrafi układać z promieni słonecznych skomplikowane wzory i kształty oraz pobudzać je do życia, metamorfoza, przywoływanie duchów zmarłych i rozmawianie z nimi
Charakter: tajemnicza, pomocna, współczująca, z poczuciem humoru, uparta, odważna, ciekawska, trochę szalona, współczująca, wyrozumiała, cierpliwa, optymistka, marzycielska, spostrzegawcza
Rodzina: matka została zabita przez myśliwych, ojciec odszedł jeszcze przed jej urodzeniem
Partner: szuka, ale nigdy by się do Tego nie przyznała
Właściciel: Pti (na howrse)
Imię: Ilian
Płeć: samica
Wiek: 4 lata (nieśmiertelna)
Stanowisko: szamanka
Żywioł: światło
Moce: potrafi układać z promieni słonecznych skomplikowane wzory i kształty oraz pobudzać je do życia, metamorfoza, przywoływanie duchów zmarłych i rozmawianie z nimi
Charakter: tajemnicza, pomocna, współczująca, z poczuciem humoru, uparta, odważna, ciekawska, trochę szalona, współczująca, wyrozumiała, cierpliwa, optymistka, marzycielska, spostrzegawcza
Rodzina: matka została zabita przez myśliwych, ojciec odszedł jeszcze przed jej urodzeniem
Partner: szuka, ale nigdy by się do Tego nie przyznała
Właściciel: Pti (na howrse)
wtorek, 23 lipca 2013
(Stado Ziemi) - od Jaelithe
Spałam sobie smacznie, kiedy nagle moja młodsza siostra, Civia zaczęła mnie budzić.
- Li! Obudź się! - krzyczała sztuchają mnie.
- Civia zostaw mnie. Spać chcę. - mruknęłam usiłują zasnąć.
Nagle głos się zmienił.
- Jaelithe obudź się. Proszę...
Otworzyłam oczy i błyskawicznie się poderwałam. Zobaczyłam Gavina. No tak...Civia została Tam...
- Gavin? Co ty tu robisz? - spytałam pół przytomnym głosem.
- Martwiłem się o ciebie.
- O mnie? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak... Właściwie dlaczego tu zasnęłaś, a nie w jaskini?
- Długa historia - uśmiechnęłam się.
- Aha.
- Może się przejdziemy? - spytałam.
- Jasne.
Ruszyliśmy w kierunku polany Wspólnych Snów.
- Słuchaj, co ty na to, żeby zamiast polany była tu góra?
- Dobry pomysł, a co z wodospadem?
- Zastąpiłoby go źródełko z wodą o tych samych właściwościach.
- Podoba mi się. Tylko jak to zrobić?
- O to już się nie martw - powiedziałam mrugając znacząco i nagle przed nami wyrozła góra.
Smok ognia wytrzeszczył oczy i odrzuciło go do tyłu. Pacnęłam się w czoło. No tak. Tego nie przewidziałam. Rzuciłam się do niego i krzyknęłam:
- Matko! Przepraszam, ni ci nie jest?
- Nie... Niezłe to było - powiedział kaszląc.
Przyłożyłam mu ręką do pleców i wszeptałam zaklęcie. Przestał kasłać i łapczywie nabrał powietrza.
- Już w porządku?
- Cały czas było w porządku, tylko... na chwilę straciłem kontrolę nad oddechem.
Zaśmiałam się.
- Choć, teraz źródełko.
Zmieniłam się w smoka i poleciałam na szczyt góry, a Gavin za mną.
Wylądowałam na wchodniej stronie szczytu i narysowałam tam linię pazurę. Smok patrzył się na mnie ze zdziwieniem. W tej chcwili z zagłębienia wytrysnęła woda spływając po stromym zboczu góry i tworząc lśniącą stróżkę strumienia.Uśmiechnęłam się i rzuciłam z urwiska robiąc korkociąg. Gavin skoczył za mną. Wylądowałam, tam gdzie woda właśnie tworzyła małe zagłębienie, gdzie się zbierała zanim wsiąkła w glebę, by znowu wypłynąc w źródełku na górze.
- Gdy smok napije się tej wody, bądź zostanie nią obmyty niezależnie od silnej woli będzie mówił tylko prawdę. Oczywiście przez pewnien czas.
- Czyli efekt jest odwracalny.
- Jak najbardziej, nawet bym powiedziała, że krótkotrwały, łyk wody powinien wystarczyć na maks. 30 minut.
- Nawet mocniejsze od wody z wodospadu.
- I to ile. Ja już będę się zbierać, mam jeszcze dużo pracy na swoich terenach. - powiedziałam przepraszająco.
- To może chociaż cię odprowadzę - powiedział z dziwną troską w głosie.
- Ok - odpowiedziałam rozkładając skrzydła.
- Li! Obudź się! - krzyczała sztuchają mnie.
- Civia zostaw mnie. Spać chcę. - mruknęłam usiłują zasnąć.
Nagle głos się zmienił.
- Jaelithe obudź się. Proszę...
Otworzyłam oczy i błyskawicznie się poderwałam. Zobaczyłam Gavina. No tak...Civia została Tam...
- Gavin? Co ty tu robisz? - spytałam pół przytomnym głosem.
- Martwiłem się o ciebie.
- O mnie? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak... Właściwie dlaczego tu zasnęłaś, a nie w jaskini?
- Długa historia - uśmiechnęłam się.
- Aha.
- Może się przejdziemy? - spytałam.
- Jasne.
Ruszyliśmy w kierunku polany Wspólnych Snów.
- Słuchaj, co ty na to, żeby zamiast polany była tu góra?
- Dobry pomysł, a co z wodospadem?
- Zastąpiłoby go źródełko z wodą o tych samych właściwościach.
- Podoba mi się. Tylko jak to zrobić?
- O to już się nie martw - powiedziałam mrugając znacząco i nagle przed nami wyrozła góra.
Smok ognia wytrzeszczył oczy i odrzuciło go do tyłu. Pacnęłam się w czoło. No tak. Tego nie przewidziałam. Rzuciłam się do niego i krzyknęłam:
- Matko! Przepraszam, ni ci nie jest?
- Nie... Niezłe to było - powiedział kaszląc.
Przyłożyłam mu ręką do pleców i wszeptałam zaklęcie. Przestał kasłać i łapczywie nabrał powietrza.
- Już w porządku?
- Cały czas było w porządku, tylko... na chwilę straciłem kontrolę nad oddechem.
Zaśmiałam się.
- Choć, teraz źródełko.
Zmieniłam się w smoka i poleciałam na szczyt góry, a Gavin za mną.
Wylądowałam na wchodniej stronie szczytu i narysowałam tam linię pazurę. Smok patrzył się na mnie ze zdziwieniem. W tej chcwili z zagłębienia wytrysnęła woda spływając po stromym zboczu góry i tworząc lśniącą stróżkę strumienia.Uśmiechnęłam się i rzuciłam z urwiska robiąc korkociąg. Gavin skoczył za mną. Wylądowałam, tam gdzie woda właśnie tworzyła małe zagłębienie, gdzie się zbierała zanim wsiąkła w glebę, by znowu wypłynąc w źródełku na górze.
- Gdy smok napije się tej wody, bądź zostanie nią obmyty niezależnie od silnej woli będzie mówił tylko prawdę. Oczywiście przez pewnien czas.
- Czyli efekt jest odwracalny.
- Jak najbardziej, nawet bym powiedziała, że krótkotrwały, łyk wody powinien wystarczyć na maks. 30 minut.
- Nawet mocniejsze od wody z wodospadu.
- I to ile. Ja już będę się zbierać, mam jeszcze dużo pracy na swoich terenach. - powiedziałam przepraszająco.
- To może chociaż cię odprowadzę - powiedział z dziwną troską w głosie.
- Ok - odpowiedziałam rozkładając skrzydła.
Tanya Akashia - Stado Ognia
Smocza postać:
Ludzka postać:
Imię: Tanya Akashia (czyt. akaszia)
Płeć: Smoczyca
Wiek: 2999 lat (nieśmiertelna)
Stanowisko: Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Ogień
Moce: Kontroluje ogień, elektryczność, magnetyzm, a nawet grawitacje i wektory. Lata z prędkością światła. Wyczuwa ból i emocje innych, a także ich myśli. Ogień, ani prąd nie zrobią jej krzywdy.
Charakter: Delikatna, a jednocześnie potężna. Miła, uprzejma i dobrze wychowana. Nie potrafi stać obojętnie w obliczu krzywdy kogoś innego i zawsze staje w jego obronie. Ma naturę duszy poetycką i spokojną, wydaje się wiedzieć o wszystkich wszystko, ale to tylko wrażenie wynikające z jej usposobienia i umiejętności słuchania.
Rodzina: Nie zna, nie pamięta niczego (prócz swojego wieku) sprzed 100 lat.
Partner: Nie miała... Nie ma.
Właściciel: nikita.werka (skype) nikusia199914 (howrse)
Ludzka postać:
Imię: Tanya Akashia (czyt. akaszia)
Płeć: Smoczyca
Wiek: 2999 lat (nieśmiertelna)
Stanowisko: Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Ogień
Moce: Kontroluje ogień, elektryczność, magnetyzm, a nawet grawitacje i wektory. Lata z prędkością światła. Wyczuwa ból i emocje innych, a także ich myśli. Ogień, ani prąd nie zrobią jej krzywdy.
Charakter: Delikatna, a jednocześnie potężna. Miła, uprzejma i dobrze wychowana. Nie potrafi stać obojętnie w obliczu krzywdy kogoś innego i zawsze staje w jego obronie. Ma naturę duszy poetycką i spokojną, wydaje się wiedzieć o wszystkich wszystko, ale to tylko wrażenie wynikające z jej usposobienia i umiejętności słuchania.
Rodzina: Nie zna, nie pamięta niczego (prócz swojego wieku) sprzed 100 lat.
Partner: Nie miała... Nie ma.
Właściciel: nikita.werka (skype) nikusia199914 (howrse)
(Stado Wody) od El Cielo
Kopnąłem kolejny kamyk, który znalazł się na mojej drodze. Jak ona mogła mi to zrobić? Dlaczego? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale najwyraźniej się myliłem. Ona też mnie nienawidziła, tak jak wszyscy inni. Za to kim byłem.
Może zacznę od tego, że mieszkałem jak dotąd w Stadzie Smoków z Południa. Żyły tam smoki wszystkich gatunków, jednak nad wszystkimi górowały smoki wody. Były przywódcami. Od początku pobytu w tym stadzie, smoki uznały, że mam żywioł wody. No więc wspiąłem się najwyższą półkę w hierarchii. Pewnego dnia poznałem jednak pewnego smoka mroku- Death'a. Odkrył we mnie moce mroku i zaczął je ze mną doskonalić. Kiedy Rada Smoków się o tym dowiedziała, spadłem na dno. Wszystkie smoki mnie znienawidziły, ale nie ona. Thority od zawsze była moją najlepszą przyjaciółką, a kiedy okazało się, że mam w sobie coś z mroku, dalej mnie lubiła. Ale kiedy jej rodzice-alfy- się o tym dowiedzieli...wolę nawet tego nie wspominać. Zaczęli ją podburzać przeciwko mnie. Thority miała jeszcze starszego brata, który miał zostać alfą po śmierci rodziców. Tak więc kusili Thori, że to ona zostanie alfą, a nie jej brat. Uległa. Alfy wiedziały, że wszyscy mnie tu nienawidzą, dlatego mnie wygnali, co smoki przyjęły z ogólną radością. Tak to już jest, kiedy ktoś odkrywa w kimś coś nowego. Dlatego od tamtego czasu przestałem ćwiczyć zaklęcia z Czarnej Magii i nikomu już o nich nie wspomniałem.
Tak więc wędrowałem sobie przez góry. Były dość strome, kamienie obsuwały się spod nóg, dlatego przemieniłem się w smoka. Cały czas wkurzony, końcówką ogona pokryłem całą grań lodem. Było dość zimno, wiał nieprzyjemny wiatr. Zniżyłem lot i po chwili zauważyłem pode mną jakąś polanę. Jeszcze bardziej przybliżyłem się ku ziemi, a wtedy liście na drzewach, nad którymi przeleciałem, pokrył szron. Zleciałem na polanę. Nagle rzucił się na mnie jakiś kolorowy smok i próbował mnie ugryźć. Cóż, ma się pewne doświadczenie, dlatego przeturlałem się ze smokiem i strząsnąłem go z siebie. Zamachałem skrzydłami i wzbiłem się w powietrze. Smok poleciał za mną, dopadając mnie w powietrzu. Jego uścisk był tak mocny, że oboje spadliśmy na ziemię. Zdenerwowany, zamachnąłem się ogonem na smoka i po chwili smok był od pasa w dół pokryty lodem. Wstałem, otrzepałem się i zmieniłem w człowieka. Wtedy kolorowy smok stanął w płomieniach, skutecznie topiąc mój lód. Smok podszedł bliżej i zmienił się w wysoką dziewczynę o blond-niebieskich włosach. Spojrzałem na nią nieufnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
- A ty to kto?- odezwała się pierwsza.- Nie widziałam cię wcześniej w Stadzie Wody.
- Może najpierw ty się przedstawisz? W końcu to ty mnie zaatakowałaś.
- W porządku, Jestem Chloe.- powiedziała.
- El Cielo.
- Skąd się to wziąłeś?- powtórzyła pytanie.
- Wędruję. Jestem na wygnaniu ze Stada Smoków z Południa- odparłem.
- To są tereny Stada Wody- wyjaśniła.- Jesteś smokiem wody?
- Może...- odparłem wymijająco, nie chcąc wspominać o moich mrocznych zdolnościach. Trzeba się zaprezentować z jak najlepszej strony.
- Eh..- westchnęła.- To tak czy nie?
Nagle poczułem piekący ból w klatce piersiowej. Złapałem się za brzuch i zgiąłem się w pół, bo ból zaczął się rozprzestrzeniać po całym ciele. Wiedziałem już co teraz nastąpi. Wizja.
Upadłem na ziemię, a moim ciałem wstrząsnęły drgawki. Chloe podeszła i chwyciła mnie za ramiona, próbując się czegoś dowiedzieć. Odepchnąłem ją tylko i wycharczałem:
- Idź już! Obejdę się bez pomocy!
Zaczął pojawiać się obraz. Blizna na mojej dłoni rozbłysła i zobaczyłem siebie, Chloe i jakąś ciemnowłosą dziewczynę jak chodzimy po lesie i śmiejemy się. W oddali zobaczyłem smoki i ludzi. Czyli o to chodziło. Muszę dołączyć do Stada.
Po kilku minutach drgawki ustały, a ból przeszedł. Wstałem. Chloe cały czas patrzyła na mnie.
- Zapomnij o tym, jasne?- Popatrzyłem jej w oczy.- Nikomu o tym nie wspominaj. Wstępuję do Stada. Jestem smokiem wody.
Może zacznę od tego, że mieszkałem jak dotąd w Stadzie Smoków z Południa. Żyły tam smoki wszystkich gatunków, jednak nad wszystkimi górowały smoki wody. Były przywódcami. Od początku pobytu w tym stadzie, smoki uznały, że mam żywioł wody. No więc wspiąłem się najwyższą półkę w hierarchii. Pewnego dnia poznałem jednak pewnego smoka mroku- Death'a. Odkrył we mnie moce mroku i zaczął je ze mną doskonalić. Kiedy Rada Smoków się o tym dowiedziała, spadłem na dno. Wszystkie smoki mnie znienawidziły, ale nie ona. Thority od zawsze była moją najlepszą przyjaciółką, a kiedy okazało się, że mam w sobie coś z mroku, dalej mnie lubiła. Ale kiedy jej rodzice-alfy- się o tym dowiedzieli...wolę nawet tego nie wspominać. Zaczęli ją podburzać przeciwko mnie. Thority miała jeszcze starszego brata, który miał zostać alfą po śmierci rodziców. Tak więc kusili Thori, że to ona zostanie alfą, a nie jej brat. Uległa. Alfy wiedziały, że wszyscy mnie tu nienawidzą, dlatego mnie wygnali, co smoki przyjęły z ogólną radością. Tak to już jest, kiedy ktoś odkrywa w kimś coś nowego. Dlatego od tamtego czasu przestałem ćwiczyć zaklęcia z Czarnej Magii i nikomu już o nich nie wspomniałem.
Tak więc wędrowałem sobie przez góry. Były dość strome, kamienie obsuwały się spod nóg, dlatego przemieniłem się w smoka. Cały czas wkurzony, końcówką ogona pokryłem całą grań lodem. Było dość zimno, wiał nieprzyjemny wiatr. Zniżyłem lot i po chwili zauważyłem pode mną jakąś polanę. Jeszcze bardziej przybliżyłem się ku ziemi, a wtedy liście na drzewach, nad którymi przeleciałem, pokrył szron. Zleciałem na polanę. Nagle rzucił się na mnie jakiś kolorowy smok i próbował mnie ugryźć. Cóż, ma się pewne doświadczenie, dlatego przeturlałem się ze smokiem i strząsnąłem go z siebie. Zamachałem skrzydłami i wzbiłem się w powietrze. Smok poleciał za mną, dopadając mnie w powietrzu. Jego uścisk był tak mocny, że oboje spadliśmy na ziemię. Zdenerwowany, zamachnąłem się ogonem na smoka i po chwili smok był od pasa w dół pokryty lodem. Wstałem, otrzepałem się i zmieniłem w człowieka. Wtedy kolorowy smok stanął w płomieniach, skutecznie topiąc mój lód. Smok podszedł bliżej i zmienił się w wysoką dziewczynę o blond-niebieskich włosach. Spojrzałem na nią nieufnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
- A ty to kto?- odezwała się pierwsza.- Nie widziałam cię wcześniej w Stadzie Wody.
- Może najpierw ty się przedstawisz? W końcu to ty mnie zaatakowałaś.
- W porządku, Jestem Chloe.- powiedziała.
- El Cielo.
- Skąd się to wziąłeś?- powtórzyła pytanie.
- Wędruję. Jestem na wygnaniu ze Stada Smoków z Południa- odparłem.
- To są tereny Stada Wody- wyjaśniła.- Jesteś smokiem wody?
- Może...- odparłem wymijająco, nie chcąc wspominać o moich mrocznych zdolnościach. Trzeba się zaprezentować z jak najlepszej strony.
- Eh..- westchnęła.- To tak czy nie?
Nagle poczułem piekący ból w klatce piersiowej. Złapałem się za brzuch i zgiąłem się w pół, bo ból zaczął się rozprzestrzeniać po całym ciele. Wiedziałem już co teraz nastąpi. Wizja.
Upadłem na ziemię, a moim ciałem wstrząsnęły drgawki. Chloe podeszła i chwyciła mnie za ramiona, próbując się czegoś dowiedzieć. Odepchnąłem ją tylko i wycharczałem:
- Idź już! Obejdę się bez pomocy!
Zaczął pojawiać się obraz. Blizna na mojej dłoni rozbłysła i zobaczyłem siebie, Chloe i jakąś ciemnowłosą dziewczynę jak chodzimy po lesie i śmiejemy się. W oddali zobaczyłem smoki i ludzi. Czyli o to chodziło. Muszę dołączyć do Stada.
Po kilku minutach drgawki ustały, a ból przeszedł. Wstałem. Chloe cały czas patrzyła na mnie.
- Zapomnij o tym, jasne?- Popatrzyłem jej w oczy.- Nikomu o tym nie wspominaj. Wstępuję do Stada. Jestem smokiem wody.
El Cielo - Stado Wody
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: El Cielo lub Cielo,dla przyjaciół Ciel (czyt. El Sjelo, Sjelo, Sjel)
Płeć: samiec
Wiek: 1003 lata (nieśmiertelny)
Stanowisko: Łowca
Żywioł: woda i lód
Moce: zamraża wodę, gotuje ją. Kiedy jest smokiem za pomocą końcówki ogona tworzy lód. Chodzi po wodzie, może także wstrzymać oddech na wyjątkowo długi czas. Może zmienić swoje ciało w wodę. Czyta w myślach, tworzy bariery odporne na inne umysły, przenosi przedmioty za pomocą woli. Przewiduje przyszłość, jednak nikt o tym nie wie, gdyż jest to bardzo bolesne. Biega z niewyobrażalną prędkością. Tworzy tarcze ochronne z wody. Zieje niebieskim ogniem, który jest trującą substancją. Parał się Czarną Magią, ale o tym też woli nie wspominać.
Charakter: El Cielo młodym smokiem. Jest nieufny, zresztą każdy, kto by tyle przeżył, byłby taki sam. Jest tajemniczy, wrogi wobec nieznajomych. Kiedy jednak bliżej się go pozna potrafi być zabawny, romantyczny i czuły. Rozzłoszczony, nie ręczy za siebie, jest nieobliczalny.Czasami lubi przebywać sam, nie boi się odmawiać ani wyrażać głośno tego, co o kimś myśli. Sarkazm to jego nieodłączny towarzysz.
Rodzina: Nie pamiętał, a raczej nie miał nikogo. Jego jedyną przyjaciółką i w ogóle kimś, kto go zaakceptował, była Thority, ale rodzice podburzyli ją przeciwko niemu.
Partner/Partnerka: Wątpi, by kiedykolwiek kogoś znalazł.
Właściciel: DomaFresh
Zdjęcia człowieka:
Imię: El Cielo lub Cielo,dla przyjaciół Ciel (czyt. El Sjelo, Sjelo, Sjel)
Płeć: samiec
Wiek: 1003 lata (nieśmiertelny)
Stanowisko: Łowca
Żywioł: woda i lód
Moce: zamraża wodę, gotuje ją. Kiedy jest smokiem za pomocą końcówki ogona tworzy lód. Chodzi po wodzie, może także wstrzymać oddech na wyjątkowo długi czas. Może zmienić swoje ciało w wodę. Czyta w myślach, tworzy bariery odporne na inne umysły, przenosi przedmioty za pomocą woli. Przewiduje przyszłość, jednak nikt o tym nie wie, gdyż jest to bardzo bolesne. Biega z niewyobrażalną prędkością. Tworzy tarcze ochronne z wody. Zieje niebieskim ogniem, który jest trującą substancją. Parał się Czarną Magią, ale o tym też woli nie wspominać.
Charakter: El Cielo młodym smokiem. Jest nieufny, zresztą każdy, kto by tyle przeżył, byłby taki sam. Jest tajemniczy, wrogi wobec nieznajomych. Kiedy jednak bliżej się go pozna potrafi być zabawny, romantyczny i czuły. Rozzłoszczony, nie ręczy za siebie, jest nieobliczalny.Czasami lubi przebywać sam, nie boi się odmawiać ani wyrażać głośno tego, co o kimś myśli. Sarkazm to jego nieodłączny towarzysz.
Rodzina: Nie pamiętał, a raczej nie miał nikogo. Jego jedyną przyjaciółką i w ogóle kimś, kto go zaakceptował, była Thority, ale rodzice podburzyli ją przeciwko niemu.
Partner/Partnerka: Wątpi, by kiedykolwiek kogoś znalazł.
Właściciel: DomaFresh
(Stado Światła)od Saphiry
W nocy postanowiłam,że z rana wyruszę na Łąkę Snów.Gdy byłam na miejscu patrzyłam gdzie mogę usiąść.Nie chciałam zwracać na siebie uwagi,gdyż ostatnio w okolicy pojawiało się coraz więcej smoków.Nie miałam też ochoty z kimś rozmawiać.Znalazłam miejsce na uboczu,wśród drzew.Było piękne,a z niedaleka było słychać plusk wody.Położyłam się i zasnęłam nie zwracając na nikogo uwagi..
(Stado Ognia) od Gavina
Dziewczyna siedziała jak zahipnotyzowana. Patrzyłem na nią z nadzieją że coś w końcu zrobi np.: wstanie itd. Ale nie. Siedziała tak ładnych parę godzin, a ja zacząłem robić się senny. Nagle gałąź zaczął trzeszczeć. W porę zeskoczyłem z drzewa, a gałąź uderzyła w ziemie. Dziewczyna w końcu się odwróciła, ale dostrzegłem, że jest przestraszona. Pewnie jakimiś wydarzeniami z jej życia. Byłem senny, więc wróciłem do jaskini. Gdy wszedłem dziewczyny nie było.
~ Gdzie ona polazła?! ~ powiedziałem w myślach.
Usłyszałem trzepot skrzydeł. Wyszedłem z jaskini i zobaczyłem, że to nieznajomy smok.Był inny niż wszystkie. Jakby władał wszystkimi żywiołami. Podszedłem do niego. Był przeogromny, a w dodatku biła od niego potężna aura.
- Witaj Gavinie. Jestem Darathi, bogiem wszystkich żywiołów. Twój brat kazał mi cię chronić panie. Jesteś prawdopodobnie w niebezpieczeństwie.
- W jakim niebezpieczeństwie? I co z moim bratem?
- Jak na razie twój brat jest pod ochroną bogini ognia. A twoim zmartwieniem są teraz ci co was zaatakowali podczas wojny. Są na twoim tropie więc mogą tu przybyć niebawem.
- Dobra, a mogę wiedzieć ile smoków mnie właśnie tropi?
- Ich grupka jest mała. Składa się z 5 smoków.
- Rozumiem. - powiedziałem. - Powiesz mi jeszcze coś o nich?
- Wysłał ich władca podziemi. Są specjalistami w tropieniu i nagłym zabijaniu swojej zdobyczy, czyli ciebie. Ich zdolności magiczne są słabe więc bez problemu powinieneś ich pokonać.
- Myślisz, że ja pokonam 5 smoków, które pragną mnie zabić za wszelką cenę?! - krzyknąłem zirytowany.
- Niestety tak. Nikt nie może ci pomóc... - nie dokończył bo kogoś zobaczył.
Obejrzałem się do tyłu. Zobaczyłem czerwonowłosą dziewczynę. Spojrzałem się z powrotem na boga ale gdzieś znikną. No dobra jak poleciał to poleciał. Dam sobie jakoś radę. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny, która stała wpatrując się w miejsce gdzie wcześniej był smok. Podszedłem do niej.
- Gdzie ty byłaś ?! Zdajesz sobie sprawę, że w takim stanie trzeba odpoczywać! Jesteś w całkowitym szoku. - byłem trochę wkurzony na nią.
- Właściwie kim ty jesteś że tak się na mnie drzesz! - krzyknęła wkurzona.
- Jestem Gavin, alfa stada ognia. A ty? - spytałem. Teraz się uspokoiłem.
- Jestem Lucy. Mogłabym dołączyć do twojego stada?
- Jak najbardziej. - powiedziałem uśmiechając się.
- Dzięki.
Lucy kogoś mi przypominała. Nie wiem kogo ale mam zamiar się tego dowiedzieć.
- Choć do jaskini. - powiedziałem.
Gdy weszliśmy do jaskini zobaczyłem, że już nadchodzi noc. Niebo było już lekko rozgwieżdżone.
- Połóż się spać. Musisz porządnie odpocząć. - powiedziałem, a Lucy tylko skinęła głową i położyła się na miękkim materiale.
Ja zamieniłem się w smoka i położyłem się spać. Zasnąłem. Miałem dziwny sen. Śniło mi się że Jaelithe stało się coś, a Lucy zabito. Normalnie koszmar. Obudziłem się na szczęście. Zamieniłem się w człowieka. Zobaczyłem, że Lucy smacznie śpi. Wyszedłem po cichu z jaskini. Na zewnątrz zamieniłem się w smoka i wzbiłem się w powietrze. Poleciałem sprawdzić czy nic się nie stało Jaelithe tak jak w moim śnie. Gdy doleciałem na tereny ziemi zobaczyłem, że Jaelithe leży przed wejściem do jaskini. Podleciałem do niej zamieniając się w człowieka. Szturchnąłem ją lekko za ramię.
- Civia zostaw mnie. Spać chcę. - mruknęła pod nosem...
~ WTF?!? Jaka znowu Civia? ~ pomyślałem.
- Jaelithe obudź się. Proszę...
- Gavin? Co ty tu robisz? - spytała pół przytomnym głosem.
- Martwiłem się o ciebie.
- O mnie? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak...- powiedziałem i zaraz dodałem.- Właściwie dlaczego tu zasnęłaś, a nie w jaskini?
- Długa historia - uśmiechnęła się.
- Aha.
- Może się przejdziemy? - spytała.
- Jasne.
~ Gdzie ona polazła?! ~ powiedziałem w myślach.
Usłyszałem trzepot skrzydeł. Wyszedłem z jaskini i zobaczyłem, że to nieznajomy smok.Był inny niż wszystkie. Jakby władał wszystkimi żywiołami. Podszedłem do niego. Był przeogromny, a w dodatku biła od niego potężna aura.
- Witaj Gavinie. Jestem Darathi, bogiem wszystkich żywiołów. Twój brat kazał mi cię chronić panie. Jesteś prawdopodobnie w niebezpieczeństwie.
- W jakim niebezpieczeństwie? I co z moim bratem?
- Jak na razie twój brat jest pod ochroną bogini ognia. A twoim zmartwieniem są teraz ci co was zaatakowali podczas wojny. Są na twoim tropie więc mogą tu przybyć niebawem.
- Dobra, a mogę wiedzieć ile smoków mnie właśnie tropi?
- Ich grupka jest mała. Składa się z 5 smoków.
- Rozumiem. - powiedziałem. - Powiesz mi jeszcze coś o nich?
- Wysłał ich władca podziemi. Są specjalistami w tropieniu i nagłym zabijaniu swojej zdobyczy, czyli ciebie. Ich zdolności magiczne są słabe więc bez problemu powinieneś ich pokonać.
- Myślisz, że ja pokonam 5 smoków, które pragną mnie zabić za wszelką cenę?! - krzyknąłem zirytowany.
- Niestety tak. Nikt nie może ci pomóc... - nie dokończył bo kogoś zobaczył.
Obejrzałem się do tyłu. Zobaczyłem czerwonowłosą dziewczynę. Spojrzałem się z powrotem na boga ale gdzieś znikną. No dobra jak poleciał to poleciał. Dam sobie jakoś radę. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny, która stała wpatrując się w miejsce gdzie wcześniej był smok. Podszedłem do niej.
- Gdzie ty byłaś ?! Zdajesz sobie sprawę, że w takim stanie trzeba odpoczywać! Jesteś w całkowitym szoku. - byłem trochę wkurzony na nią.
- Właściwie kim ty jesteś że tak się na mnie drzesz! - krzyknęła wkurzona.
- Jestem Gavin, alfa stada ognia. A ty? - spytałem. Teraz się uspokoiłem.
- Jestem Lucy. Mogłabym dołączyć do twojego stada?
- Jak najbardziej. - powiedziałem uśmiechając się.
- Dzięki.
Lucy kogoś mi przypominała. Nie wiem kogo ale mam zamiar się tego dowiedzieć.
- Choć do jaskini. - powiedziałem.
Gdy weszliśmy do jaskini zobaczyłem, że już nadchodzi noc. Niebo było już lekko rozgwieżdżone.
- Połóż się spać. Musisz porządnie odpocząć. - powiedziałem, a Lucy tylko skinęła głową i położyła się na miękkim materiale.
Ja zamieniłem się w smoka i położyłem się spać. Zasnąłem. Miałem dziwny sen. Śniło mi się że Jaelithe stało się coś, a Lucy zabito. Normalnie koszmar. Obudziłem się na szczęście. Zamieniłem się w człowieka. Zobaczyłem, że Lucy smacznie śpi. Wyszedłem po cichu z jaskini. Na zewnątrz zamieniłem się w smoka i wzbiłem się w powietrze. Poleciałem sprawdzić czy nic się nie stało Jaelithe tak jak w moim śnie. Gdy doleciałem na tereny ziemi zobaczyłem, że Jaelithe leży przed wejściem do jaskini. Podleciałem do niej zamieniając się w człowieka. Szturchnąłem ją lekko za ramię.
- Civia zostaw mnie. Spać chcę. - mruknęła pod nosem...
~ WTF?!? Jaka znowu Civia? ~ pomyślałem.
- Jaelithe obudź się. Proszę...
- Gavin? Co ty tu robisz? - spytała pół przytomnym głosem.
- Martwiłem się o ciebie.
- O mnie? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak...- powiedziałem i zaraz dodałem.- Właściwie dlaczego tu zasnęłaś, a nie w jaskini?
- Długa historia - uśmiechnęła się.
- Aha.
- Może się przejdziemy? - spytała.
- Jasne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)