W lesie było ciszej niż wcześniej. Na początku uznałbym, że coś jest tu nie tak, ale wtedy zobaczyłem Akashie, która leczy zwierzęta. Dziwne... No ale nie będę się wtrącać to co robi. Gdy doszedłem do jaskini Lucy siedziała w jaskini.
- I jak? Lepiej się czujesz? - spytałem gdy usiadłem koło niej.
- Tak.
- Lucy. Czy ty nie uważasz, że... coś nas łączy?
- W sensie? - spytała.
- Mam wrażenie, że jesteś moją siostrą.
- Ale...To niemożliwe.
- Tak myślisz?
- No... Nie do końca. - powiedziała z lekkim wahaniem.
- A pozwolisz, że przejże ci wspomnienia?
- Jeśli musisz.
Wziąłem ją za rękę i poczułem jakby prąd przeszył moje ciało. Obrazy przelatywały mi prze oczami. Nagle zatrzymało się na jej wspomnieniu jak bawiła się z kimś w postaci ludzkiej. Byli mali (jeśli można tak powiedzieć ;p). Gdy zobaczyłem twarz jej 'towarzysza' zobaczyłem, że to...ja. Zrobiłem tak by i ona to zobaczyła. Nagle wszystko zniknęło i wtedy zobaczyłem, że Lucy ma łzy w oczach. Wpadliśmy sobie w ramiona. Lucy wypłakiwała się w moje ramię,a ja poczułem, że tylko łza mi spłynęła po policzku.
- Cicho. Nie płacz. - szepnąłem jej do ucha.
piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
(Stado Światła) od Amneris
Jak dołączyłam tu, do innych smoków? To bardzo prosta historia.
Zostałam sama z bratem, bo rodzice nas porzucili. Co miałam zrobić? Postanowiłam poszukać nowego stada, które przyjmie mnie do siebie z otwartymi skrzydłami, i da do zrozumienia, że jednak nie jestem ofiarą.
Wszyscy zawsze mi mówili, że jestem bardzo utalentowaną wojowniczką i mam zamiar to wykorzystać. Jednak jak? Mój brat także mnie porzucił, nie miałam jak ćwiczyć. Nawet nie mogłam z nikim rozmawiać. Na szczęście, podczas lotu w przestworzach zobaczyłam szczęśliwe smoki i nawet nie zastanawiając się podleciałam do nich.
Zostałam przyjęta i zaczęło się moje nowe życie - to moja historia.
Zostałam sama z bratem, bo rodzice nas porzucili. Co miałam zrobić? Postanowiłam poszukać nowego stada, które przyjmie mnie do siebie z otwartymi skrzydłami, i da do zrozumienia, że jednak nie jestem ofiarą.
Wszyscy zawsze mi mówili, że jestem bardzo utalentowaną wojowniczką i mam zamiar to wykorzystać. Jednak jak? Mój brat także mnie porzucił, nie miałam jak ćwiczyć. Nawet nie mogłam z nikim rozmawiać. Na szczęście, podczas lotu w przestworzach zobaczyłam szczęśliwe smoki i nawet nie zastanawiając się podleciałam do nich.
Zostałam przyjęta i zaczęło się moje nowe życie - to moja historia.
środa, 28 sierpnia 2013
Amneris - Stado Światła
Zdjęcia smoka:
Zdjęcie człowieka:
Imię: Amneris
Płeć: Smoczyca
Wiek: 300 lat
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: światło
Moce: bezszelestne poruszanie się, zna zna się na magii i mocach innych - sama świetnie się nią posługuje, ma kontakt z mitycznymi stworami, które w każdej chwili może przywołać
Charakter: raczej cicha, ale towarzyska. Uparta, skromna, potrafi być nieprzewidywalna i umie zaskakiwać. Ma poczucie humoru i świetnie posługuje się bronią
Rodzina: Brat Reon
Partner/Partnerka: poszukuje
Właściciel: LoveLoveLove1
Zdjęcie człowieka:
Imię: Amneris
Płeć: Smoczyca
Wiek: 300 lat
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: światło
Moce: bezszelestne poruszanie się, zna zna się na magii i mocach innych - sama świetnie się nią posługuje, ma kontakt z mitycznymi stworami, które w każdej chwili może przywołać
Charakter: raczej cicha, ale towarzyska. Uparta, skromna, potrafi być nieprzewidywalna i umie zaskakiwać. Ma poczucie humoru i świetnie posługuje się bronią
Rodzina: Brat Reon
Partner/Partnerka: poszukuje
Właściciel: LoveLoveLove1
(Stado Światła) od Ilian
Wstałam dziś bardzo wcześnie, Słońce dopiero rozpoczynało swoją wędrówkę po widnokręgu, ptaki śpiewały nad moją głową,a ja czułam się rześka, wolna i głodna. Postanowiłam, więc wyruszyć do pobliskiego lasu, aby upolować sobie coś na śniadanie. Kiedy tylko tam dotarłam zauważyłam pasącą się spokojnie, niczego nie podejrzewającą sarnę. Natychmiast przemieniłam się w śnieżnobiałą wilczycę i schowałam za najbliższym krzakiem. Zaczęłam się powoli, bardzo cicho skradać w jej kierunku i kiedy byłam już dostatecznie blisko rzuciłam się na nią jak błyskawica. Po chwili padła martwa, a ja zaciągnęłam ją na miejsce mojej kryjówki, gdzie przybrałam moją prawdziwą postać. Kiedy tylko miałam wbić zęby w sarnę usłyszałam za sobą łopot skrzydeł,a po chwili zauważyłam, że koło mnie siedzi Darix.
- Cześć. - Pozdrowiłam go. - Myślałam, że jestem sama.
- Cześć. - Pozdrowiłam go. - Myślałam, że jestem sama.
sobota, 24 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Tanyi Akashia
Ta dziewczyna, która wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć musiała nazywać się Lucy, to chyba do niej mówił ten chłopak.
Zbadali mnie spojrzeniem:
- Ja jestem Gavin - przedstawił się. - A to Lucy. Mówisz, że chcesz dołączyć, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki - odparłam rozglądając się po jaskini.
- Ja idę, a ty odpocznij i nawet nie waż się wyjść z jaskini - zwrócił się do Lucy i wyszedł.
Gavin wyszedł, ja milczałam. Odczekałam parę minut i również wyszłam, mówiąc na pożegnanie do Lucy.
- To ja też idę.
Na plecach miałam łuk i kołczan. Tak właściwie to niedawno jadłam, ale nie miałam ochoty siedzieć w obcej mi jaskini z obcą mi Lucy. Czułam się trochę niezręcznie z nią, ponieważ... Ech, nieważne.
Również nie zamierzałam kłaść się spać, bo wciąż nasuwał się mi tamten realistyczny sen. Nie miałam ochoty również tworzyć, nie dzisiaj. Miałam na to za bardzo rozbiegane myśli.
Przypomniało mi się, że zawsze pragnęłam mieć siwą klaczkę konia, byłoby fantastycznie taką posiadać. Chyba od zawsze kochałam te dumne istoty.
Nie sądziłam, aby były tutaj konie, ale pomarzyć zawsze o nich można.
Spacerowałam po lesie, wsłuchując się w śpiew ptaków, a także inne odgłosy przyrody. Nagle zobaczyłam malutkie drzewko, które musiało zostać wyrwane z korzeniami przez jakąś nieostrożną istotę. Może i nie byłam smokiem żywiołu ziemi, ale wyczuwałam cierpienie, a ta roślina cierpiała na swój sposób.
Schyliłam się i zasadziłam je z powrotem, a następnie znalazłam najbliższe źródełko z wodą i pochyliłam się nad nią, wyciągając rękę, jednocześnie sprawiłam, że woda magnesowała się z moją ręką, co sprawiło, że siłą przyciągania sama przylegała do mojej ręki.
Wróciłam do drzewka i przy jego łodydze (która w przyszłości zamieni się w pień), uwolniłam wodę, a potem sprawiłam, że drzewko zawsze będzie przyciągało wodę, jeśli będzie jej potrzebować. Teraz powinno rozwijać się bez najmniejszych przeszkód.
Moje wargi uniosły się w cieniu uśmiechu.
Wyczuwałam ból roślin, ale o wiele silniejszy był u zwierząt, nie mówiąc już o ludziach, smokach lub innych istotach, które akurat odbierałam najsilniej.
Szłam dalej i znalazłam rannego jelonka.
Mogłabym ukrócić mu życie i mieć pożywienie, ale nie miałam na to ochoty.
Jelonek cierpiał i czułam jak serce napełnia mu się nadzieją na mój widok.
Nie musiałam czytać w jego myślach, aby wiedzieć, że prosi mnie o pomoc, ja to czułam w jego emocjach.
Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Zamknęłam oczy starając się nawiązać silniejsze połączenie empatyczne, aby wiedzieć, gdzie go dokładnie boli.
Kiedy otworzyłam oczy, znałam już powód bólu. Zdecydowanym ruchem oderwałam kawałek materiału sukni, który zaraz został zastąpiony nowym i delikatnie nastawiłam mu jego nogę, a następnie unieruchomiłam.
Podniosłam go, a gdy lekko zaprotestował, przesłałam mu uczucie spokoju i bezpieczeństwa, dając mu do zrozumienia, iż nic mu nie zrobię.
Zaniosłam go nad, wcześniej odnalezione źródełko, gdzie rosło dużo trawy, którą mógł się pożywić i go zostawiłam.
I tak oto zaczęłam chodzić od zwierzęcia do zwierzęcia, które potrzebowało pomocy i od rośliny do rośliny, aż w końcu nadszedł wieczór i musiałam wrócić do jaskini.
Zbadali mnie spojrzeniem:
- Ja jestem Gavin - przedstawił się. - A to Lucy. Mówisz, że chcesz dołączyć, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki - odparłam rozglądając się po jaskini.
- Ja idę, a ty odpocznij i nawet nie waż się wyjść z jaskini - zwrócił się do Lucy i wyszedł.
Gavin wyszedł, ja milczałam. Odczekałam parę minut i również wyszłam, mówiąc na pożegnanie do Lucy.
- To ja też idę.
Na plecach miałam łuk i kołczan. Tak właściwie to niedawno jadłam, ale nie miałam ochoty siedzieć w obcej mi jaskini z obcą mi Lucy. Czułam się trochę niezręcznie z nią, ponieważ... Ech, nieważne.
Również nie zamierzałam kłaść się spać, bo wciąż nasuwał się mi tamten realistyczny sen. Nie miałam ochoty również tworzyć, nie dzisiaj. Miałam na to za bardzo rozbiegane myśli.
Przypomniało mi się, że zawsze pragnęłam mieć siwą klaczkę konia, byłoby fantastycznie taką posiadać. Chyba od zawsze kochałam te dumne istoty.
Nie sądziłam, aby były tutaj konie, ale pomarzyć zawsze o nich można.
Spacerowałam po lesie, wsłuchując się w śpiew ptaków, a także inne odgłosy przyrody. Nagle zobaczyłam malutkie drzewko, które musiało zostać wyrwane z korzeniami przez jakąś nieostrożną istotę. Może i nie byłam smokiem żywiołu ziemi, ale wyczuwałam cierpienie, a ta roślina cierpiała na swój sposób.
Schyliłam się i zasadziłam je z powrotem, a następnie znalazłam najbliższe źródełko z wodą i pochyliłam się nad nią, wyciągając rękę, jednocześnie sprawiłam, że woda magnesowała się z moją ręką, co sprawiło, że siłą przyciągania sama przylegała do mojej ręki.
Wróciłam do drzewka i przy jego łodydze (która w przyszłości zamieni się w pień), uwolniłam wodę, a potem sprawiłam, że drzewko zawsze będzie przyciągało wodę, jeśli będzie jej potrzebować. Teraz powinno rozwijać się bez najmniejszych przeszkód.
Moje wargi uniosły się w cieniu uśmiechu.
Wyczuwałam ból roślin, ale o wiele silniejszy był u zwierząt, nie mówiąc już o ludziach, smokach lub innych istotach, które akurat odbierałam najsilniej.
Szłam dalej i znalazłam rannego jelonka.
Mogłabym ukrócić mu życie i mieć pożywienie, ale nie miałam na to ochoty.
Jelonek cierpiał i czułam jak serce napełnia mu się nadzieją na mój widok.
Nie musiałam czytać w jego myślach, aby wiedzieć, że prosi mnie o pomoc, ja to czułam w jego emocjach.
Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Zamknęłam oczy starając się nawiązać silniejsze połączenie empatyczne, aby wiedzieć, gdzie go dokładnie boli.
Kiedy otworzyłam oczy, znałam już powód bólu. Zdecydowanym ruchem oderwałam kawałek materiału sukni, który zaraz został zastąpiony nowym i delikatnie nastawiłam mu jego nogę, a następnie unieruchomiłam.
Podniosłam go, a gdy lekko zaprotestował, przesłałam mu uczucie spokoju i bezpieczeństwa, dając mu do zrozumienia, iż nic mu nie zrobię.
Zaniosłam go nad, wcześniej odnalezione źródełko, gdzie rosło dużo trawy, którą mógł się pożywić i go zostawiłam.
I tak oto zaczęłam chodzić od zwierzęcia do zwierzęcia, które potrzebowało pomocy i od rośliny do rośliny, aż w końcu nadszedł wieczór i musiałam wrócić do jaskini.
czwartek, 22 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Lucy miała mi już to powiedzieć ale wtedy do jaskini weszła nieznajoma dziewczyna.
- Witam - powiedziała cicho - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
- Ja jestem Gavin, a to Lucy. - wskazałem na siedzącą dziewczynę. - Mówisz że chcesz dołączyc, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki. - powiedziała i rozejrzała się po jaskini.
- Ja idę a ty odpocznij i nawet się nie wasz wyjść z jaskini. - powiedziałem stanowczym głosem do Lucy, po czym wyszedłem z jaskini.
Ledwo co wyszedłem z jaskini a przede mną pojawił się Darathi.
- Coś się stało?
- Już są na granicach twoich terenów.
Zamieniłem się w smoka i odleciałem bez żadnego słowa. Gdy byłem niedaleko granic zobaczyłem pięć postaci na dole. Łowcy. Zamieniłem się w człowieka i bezszelestnie zleciałem na ziemie. Zawołałem cicho moje widma i dałem im rozkaz żeby przyleciały mi z pomocą tylko wtedy gdy dam im sygnał. Oparłem się o pień drzewa i zacząłem się bawić moim sztyletem. Słyszałem jak się zbliżają i śmieją się z czegoś. Gdy zobaczyli mnie zrobili poważne miny i obeszli mnie półkolem.
- No,no kogo ja tu widzę. - powiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Hm...jak tak pomyśleć to człowieka ze skrzydłami.
- Może przejdźmy do rzeczy.
- No nareszcie. Myślałem że nie zaproponujesz. - powiedziałem i szybkim ruchem wbiłem sztylet w pierś jakiegoś chłopaka.
Wyciągnąłem sztylet a on upadł na ziemie krwawiąc. Dziewczyna spojrzała się na mnie tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Zaczęła się walka między mną a łowcami. Gdy zabiłem pozostałą trójkę musiałem jeszcze zabić dziewczynę. Gdy się do niej powoli zbliżałem ona się z strachem w oczach cofała do tyłu puki nie oparła pleców o pień drzewa. Co jak co ale poszło za łatwo.
- Oszczędź mnie. - poprosiła drżącym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Ale odpowiesz mi na kilka pytań.
- Dobrze...
- Kto wam zlecił zabicie mnie?
- Nas stworzyciel.
- A nim jest?
- Nie,nie mogę powiedzieć. - mówiąc to spuściła głowę.
- Wielka szkoda.- wymawiając te słowa wbiłem sztylet w jej klatkę piersiową.
Gdy wyjmowałem sztylet z jej klatki wypadł jakiś kamień z jej sakiewki. Wziąłem go i schowałem w swojej sakiewce. Przeszukałem resztę. Oni też je mieli. Wzleciałem w powietrze i poleciałem na najbliższą rzekę, w której się wykąpałem i zmyłem krew łowców. Gdy wykonałem tą czynność poszedłem się przejść przez las do swojej jaskini.
- Witam - powiedziała cicho - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
- Ja jestem Gavin, a to Lucy. - wskazałem na siedzącą dziewczynę. - Mówisz że chcesz dołączyc, a więc witam w stadzie smoków ognia.
- Dzięki. - powiedziała i rozejrzała się po jaskini.
- Ja idę a ty odpocznij i nawet się nie wasz wyjść z jaskini. - powiedziałem stanowczym głosem do Lucy, po czym wyszedłem z jaskini.
Ledwo co wyszedłem z jaskini a przede mną pojawił się Darathi.
- Coś się stało?
- Już są na granicach twoich terenów.
Zamieniłem się w smoka i odleciałem bez żadnego słowa. Gdy byłem niedaleko granic zobaczyłem pięć postaci na dole. Łowcy. Zamieniłem się w człowieka i bezszelestnie zleciałem na ziemie. Zawołałem cicho moje widma i dałem im rozkaz żeby przyleciały mi z pomocą tylko wtedy gdy dam im sygnał. Oparłem się o pień drzewa i zacząłem się bawić moim sztyletem. Słyszałem jak się zbliżają i śmieją się z czegoś. Gdy zobaczyli mnie zrobili poważne miny i obeszli mnie półkolem.
- No,no kogo ja tu widzę. - powiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Hm...jak tak pomyśleć to człowieka ze skrzydłami.
- Może przejdźmy do rzeczy.
- No nareszcie. Myślałem że nie zaproponujesz. - powiedziałem i szybkim ruchem wbiłem sztylet w pierś jakiegoś chłopaka.
Wyciągnąłem sztylet a on upadł na ziemie krwawiąc. Dziewczyna spojrzała się na mnie tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Zaczęła się walka między mną a łowcami. Gdy zabiłem pozostałą trójkę musiałem jeszcze zabić dziewczynę. Gdy się do niej powoli zbliżałem ona się z strachem w oczach cofała do tyłu puki nie oparła pleców o pień drzewa. Co jak co ale poszło za łatwo.
- Oszczędź mnie. - poprosiła drżącym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Ale odpowiesz mi na kilka pytań.
- Dobrze...
- Kto wam zlecił zabicie mnie?
- Nas stworzyciel.
- A nim jest?
- Nie,nie mogę powiedzieć. - mówiąc to spuściła głowę.
- Wielka szkoda.- wymawiając te słowa wbiłem sztylet w jej klatkę piersiową.
Gdy wyjmowałem sztylet z jej klatki wypadł jakiś kamień z jej sakiewki. Wziąłem go i schowałem w swojej sakiewce. Przeszukałem resztę. Oni też je mieli. Wzleciałem w powietrze i poleciałem na najbliższą rzekę, w której się wykąpałem i zmyłem krew łowców. Gdy wykonałem tą czynność poszedłem się przejść przez las do swojej jaskini.
sobota, 10 sierpnia 2013
(Stado Wody) od Sarami
Przyznam gdy Lucy wpłynęła do wody szło jej całkiem nieźle,ale za niedługo zaczęła się dusić i musiała wyjść na ląd.Jaskinia była pod wodą i to dość daleko co uniemożliwiało nam płynięcie dalej,chyba że smoczyca wynurzała by się co chwila,ale to i tak nie dało by jej żadnego efektu.Wypłynęłam z nią na ląd. Lucy położyła się z dala od Jeziora w słońcu przy niedalekiej skałce.Ruszyłam w stronę polany gdzie zbierały się wszystkie smoki ale zauważyłam coś.Mokra po pływaniu poszłam w stronę smoka śpiącego dalej ode mnie.
- Hej, ocknij się wreszcie!
- Hmm, o co chodzi?- zapytał.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiłam się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Samiec zaczął się na mnie patrzeć,a ja zaczęłam się czuć trochę nie swojo. Długo się we mnie wpatrywał aż w końcu zapytałam
- No co?
- Nic- odparł krótko.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowałam.
- Jasne- zgodził się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku. No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęłam się.Nie zwróciłam uwagi po czym stąpam i prawie przewróciłam się o korzeń wystający z drzewa,gdyby nie El Cielo
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Zaprowadziłam samca do smoków wody
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej - rzucił w stronę dziewczyn i odszedł
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedział.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Przyznam samiec miły,fajny.Nie chciałam ale moja ciekawość zaprowadziła mnie za nim w głąb lasu.Wstydziłam się za siebie bo do mojego zachowania nie należy żebym kogoś śledziła,ale był nowy więc chciałam go bardziej poznać. Cielo nagle staną co mnie zdziwiło.Stanęłam za krzakami z myślą że mnie nie zobaczy.W pewnym momęcie wytworzył kulę:dużą,ogromną,jasno świecącą.Smoki wody czegoś takiego nie czarują!Chyba że w wodzie,ok muszę go poznać.El Cielo nagle upadł.Zaczął ciężko dyszeć.Przestraszyłam się,próbowałam wybiec z krzaków ale się zaklinowałam.Zmieniłam się w smoka i swoimi rogami rozwaliłam korzenie.Jak na dziś miałam ich dość!
- El Cielo.-podbiegłam do niego.-Wszystko dobrze?!
Samiec próbował coś z siebie wydusić i zemdlał.
-Cielo!-warknęłam,ale to nic nie dało.-Yh....-przewróciłam oczami.
Zmieniłam się w człowieka i spróbowałam go zabrać.Przyznam jest trochę ciężki.Zabrałam go do swojej jaskini.Położyłam i rozpaliłam ognisko.Samiec spał równo cztery dni. Już myślałam że zapadł w śpiączkę czy się w ogóle nie obudzi.Poszłam na polowanie i przyniosłam zdobycz do jaskini.Położyłam posiłek obok El Cielo gdy on nagle się obudził.Zrobiło mi się lekko na duszy.
-Uf...-uśmiechnęłam się.
-Sarami...-wyszeptał.
-El musimy pogadać i to poważnie...-spojrzałam na niego.
-O czym?Widziałaś wszystko?
-Przepraszam ale tak.Nie chciałam cię śledzić jednak z jednej strony wyszło to na dobre.Wiec słuchaj, powiedz mi wszystko o sobie.Od początku po kolei.-poprosiłam a Cielo zaczął jeść i opowiadać.
<El Cielo?>
- Hej, ocknij się wreszcie!
- Hmm, o co chodzi?- zapytał.
- Chyba zasnąłeś.
- No tak, ale dlaczego mnie budzisz?
- Może zacznijmy od początku. Jestem Sarami- przedstawiłam się.- Jestem Alfą Stada Wody.
- Ah, no tak- mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej:- Jestem El Cielo i będę należeć do twojego stada. Jeżeli oczywiście się zgodzisz. Spotkałem się wcześniej z Chloe i powiedziała, że mogę dołączyć, ale jeszcze muszę ciebie zapytać o zdanie. W takim razie zgadzasz się?
Samiec zaczął się na mnie patrzeć,a ja zaczęłam się czuć trochę nie swojo. Długo się we mnie wpatrywał aż w końcu zapytałam
- No co?
- Nic- odparł krótko.
- Zaprowadzić cię na główną polanę, gdzie spotykają się smoki ze wszystkich stad?- zaproponowałam.
- Jasne- zgodził się.- Ale będziemy iść jako ludzie i opowiesz mi coś o Opoce.
- W porządku. No więc jest 5 stad: Smoki Ziemi, Smoki Światła, Smoki Mroku, Wody oraz Ognia. Wśród smoków Ziemi alfą jest Jaelithe, w świetle Saphira, u smoków mroku Christin, ogniem dowodzi Gavin, a ja wodą- uśmiechnęłam się.Nie zwróciłam uwagi po czym stąpam i prawie przewróciłam się o korzeń wystający z drzewa,gdyby nie El Cielo
- Dzięki.
Ruszyliśmy dalej przez las, ale tym razem w ciszy. Kiedy dotarliśmy na polanę była ona cała zapełniona smokami. Zaprowadziłam samca do smoków wody
- To Margo i Alea. A tamten smok z tyłu to Matt, ale na razie pozostaje w smoczej postaci i najwyraźniej śpi. - Smok chrapnął w odpowiedzi.
- Hej - rzucił w stronę dziewczyn i odszedł
- Gdzie idziesz?
- Idę się powłóczyć po lesie, jak zawsze- odpowiedział.- Nie jestem zbyt towarzyski, sorry.
Przyznam samiec miły,fajny.Nie chciałam ale moja ciekawość zaprowadziła mnie za nim w głąb lasu.Wstydziłam się za siebie bo do mojego zachowania nie należy żebym kogoś śledziła,ale był nowy więc chciałam go bardziej poznać. Cielo nagle staną co mnie zdziwiło.Stanęłam za krzakami z myślą że mnie nie zobaczy.W pewnym momęcie wytworzył kulę:dużą,ogromną,jasno świecącą.Smoki wody czegoś takiego nie czarują!Chyba że w wodzie,ok muszę go poznać.El Cielo nagle upadł.Zaczął ciężko dyszeć.Przestraszyłam się,próbowałam wybiec z krzaków ale się zaklinowałam.Zmieniłam się w smoka i swoimi rogami rozwaliłam korzenie.Jak na dziś miałam ich dość!
- El Cielo.-podbiegłam do niego.-Wszystko dobrze?!
Samiec próbował coś z siebie wydusić i zemdlał.
-Cielo!-warknęłam,ale to nic nie dało.-Yh....-przewróciłam oczami.
Zmieniłam się w człowieka i spróbowałam go zabrać.Przyznam jest trochę ciężki.Zabrałam go do swojej jaskini.Położyłam i rozpaliłam ognisko.Samiec spał równo cztery dni. Już myślałam że zapadł w śpiączkę czy się w ogóle nie obudzi.Poszłam na polowanie i przyniosłam zdobycz do jaskini.Położyłam posiłek obok El Cielo gdy on nagle się obudził.Zrobiło mi się lekko na duszy.
-Uf...-uśmiechnęłam się.
-Sarami...-wyszeptał.
-El musimy pogadać i to poważnie...-spojrzałam na niego.
-O czym?Widziałaś wszystko?
-Przepraszam ale tak.Nie chciałam cię śledzić jednak z jednej strony wyszło to na dobre.Wiec słuchaj, powiedz mi wszystko o sobie.Od początku po kolei.-poprosiłam a Cielo zaczął jeść i opowiadać.
<El Cielo?>
(Stado Ognia) od Tanya Akashia
Jakimś cudem nie natrafiłam na niemalże nic podejrzanego na tych terenach, no prawie nic, ale to mały szczegół. Ziewnęłam, zasłaniając usta ręką. Czułam się bardzo zmęczona, chociaż praktycznie nic nie robiłam w ciągu ostatniego czasu. No bo jak się można zmęczyć spaniem i jedzeniem z małymi bonusowymi polowaniami i dosyć długimi przechadzkami? Teraz już w miarę dobrze znałam tutejsze tereny i umiejscowiłam, wśród nich jaskinię, którą, jednak ominęłam.
Jednak życie nie jest tak piękne, nie mogę wiecznie sobie wędrować tędy i odkrywać tajemnic, a także nowych zakątków.
Dotarłam do jaskini mojego (być może) nowego stada, ale powstrzymałam się na chwilę z wejściem słysząc:
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartował. - Co się stało że byłaś taka poparzona?
Zapadła chwila milczenia, a ja niezdecydowanie wkroczyłam do jaskini.
- Witam - powiedziałam cicho, ale pewnie. - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
Jednak życie nie jest tak piękne, nie mogę wiecznie sobie wędrować tędy i odkrywać tajemnic, a także nowych zakątków.
Dotarłam do jaskini mojego (być może) nowego stada, ale powstrzymałam się na chwilę z wejściem słysząc:
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartował. - Co się stało że byłaś taka poparzona?
Zapadła chwila milczenia, a ja niezdecydowanie wkroczyłam do jaskini.
- Witam - powiedziałam cicho, ale pewnie. - Jestem Tanya. Tanya Akashia, smok ognia i chciałabym się przyłączyć do stada.
środa, 7 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Darix był nawet spoko, ale wątpię żebyśmy się za kumplowali. Poszedłem się przejść. Po drodze spotkałem Jaelithe. Była w nie za dobrym humorze. Ciekawe co się stał.
- Dawno cię nie widziałem. - powiedziałem przyglądając się jej. Była ubrana w sukienkę. Ładnie wyglądała.
- Miałam za dużo na głowie...
- Ech...
- Gdzie idziemy? - spytała
- Przed siebie. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- A może byśmy poszli....- nie dokończyła bo coś mnie podkusiło i pocałowałem ją.
Gdy przestaliśmy, Jaelithe popatrzyła na mnie. W jej oczach było widać zdziwienie, a zarazem szczęście.Wtedy przyleciała Sarami.
- Jakiś nieznajomy z jakąś małą chodzi po naszych terenach. Nie należą do żadnej z naszych stad.
- Jesteś pewna?
- Tak. Pokaże wam. - wzbiła się w powietrze, a ja i Jaelith zmieniliśmy się w smoki i polecieliśmy za nią.
Wylądowaliśmy, a zza drzew wyszedł chłopak z jakąś dziewczynką.
- Czego od nas chcecie?! – odezwał, poczym zmienił się w smoka.
- Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?-powiedziałem
- Wątpię... – warknął
- Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- krzyknęła Jaelith. Była na serio wkurzona...
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- chowając małą za skrzydła.
- Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- powiedzialem
Jaelith wzleciała w powietrze. Rzuciłem gniewne spojrzenie na niego i zwróciłem się do Sarami:- Załatwię to...
- Dawno cię nie widziałem. - powiedziałem przyglądając się jej. Była ubrana w sukienkę. Ładnie wyglądała.
- Miałam za dużo na głowie...
- Ech...
- Gdzie idziemy? - spytała
- Przed siebie. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- A może byśmy poszli....- nie dokończyła bo coś mnie podkusiło i pocałowałem ją.
Gdy przestaliśmy, Jaelithe popatrzyła na mnie. W jej oczach było widać zdziwienie, a zarazem szczęście.Wtedy przyleciała Sarami.
- Jakiś nieznajomy z jakąś małą chodzi po naszych terenach. Nie należą do żadnej z naszych stad.
- Jesteś pewna?
- Tak. Pokaże wam. - wzbiła się w powietrze, a ja i Jaelith zmieniliśmy się w smoki i polecieliśmy za nią.
Wylądowaliśmy, a zza drzew wyszedł chłopak z jakąś dziewczynką.
- Czego od nas chcecie?! – odezwał, poczym zmienił się w smoka.
- Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?-powiedziałem
- Wątpię... – warknął
- Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- krzyknęła Jaelith. Była na serio wkurzona...
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- chowając małą za skrzydła.
- Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- powiedzialem
Jaelith wzleciała w powietrze. Rzuciłem gniewne spojrzenie na niego i zwróciłem się do Sarami:- Załatwię to...
Poleciałem za Jaelith. Zobaczyłem, że już nie ma jej w powietrzu lecz na ziemi. Zamieniłem się w człowieka i zleciałem tuż za nią. Rozwalała każde drzewo, które stanęło jej na drodze.To nie jej ona, pomyślałem. Położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Uspokój się. Co on ci zrobił, że tak się na niego rzucasz?
- Nic, ale mam zły dzień, bo...
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Mikejla - Stado Ognia
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię:Mikejla
Płeć:Samica
Wiek:1235 (nieśmiertelna)
Stanowisko:Łowaca
Żywioł:Ogień
Moce:Może zrobić zwierzęta ognia np.węża, tygrysa, wilka itd...Szepta z duszami, umie zamienić się w istote ognia, potrafi zabić jednym spojrzeniem kiedy chce.
Charakter:Trochę zrzędliwa, miła, zabije każdego kto skrzywdzi kogoś z jej stada, łatwo ją wyprowadzić z równowagi, cierpliwa.
Partner:Nie ma i nie wie czy ktoś ją pokocha.
Właściciel:Mikejla19(Howrse)
Zdjęcia człowieka:
Imię:Mikejla
Płeć:Samica
Wiek:1235 (nieśmiertelna)
Stanowisko:Łowaca
Żywioł:Ogień
Moce:Może zrobić zwierzęta ognia np.węża, tygrysa, wilka itd...Szepta z duszami, umie zamienić się w istote ognia, potrafi zabić jednym spojrzeniem kiedy chce.
Charakter:Trochę zrzędliwa, miła, zabije każdego kto skrzywdzi kogoś z jej stada, łatwo ją wyprowadzić z równowagi, cierpliwa.
Partner:Nie ma i nie wie czy ktoś ją pokocha.
Właściciel:Mikejla19(Howrse)
(Stado Wody) od Kondrakar
Byłem zmęczony wiecznym łażeniem po świecie i szukaniem domu...choć to wydaje się niemożliwe.
Gdziekolwiek się na trochę zatrzymałem ścigali mnie po kilku dniach ,by znaleźć moją małą MisakęMisakę. W końcu musiałem się gdzieś osiedlić, udało się. Po długich poszukiwaniach znalazłem jakąś Opokę Smoków poza zasięgiem naukowców. Byliśmy tu wreszcie bezpieczni... Tereny wydawały się niezamieszkane, ale tylko przez kilka dni. Dziś przede mną i małą stoją trzy potężne smoki o żywiołach woda , ogień i ziemia. - Czego od nas chcecie?! – odezwałem się zmieniając się w smoka. - Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?- odezwał się smok ognia - Wątpię... – warknąłem odwracając wzrok - Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- odezwała się smoczyca ziemi niemiło podlatując do mnie i szczerząc kły. - Nie będziesz mi mówić co mam robić!- odwzajemniłem warcząc na nią i chowając Misakę za skrzydła. - Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- odezwał się smok ognia Smoczyca ziemi podejrzliwie na mnie popatrzyła poczym zła odleciała. Smok ognia westchnął i poleciał za nią mówiąc: - Załatwię to... Została tylko samica wody... - Jestem Sarami, alfa opoki wody. A ty kim jesteś?- zapytała samica podchodząc do mnie i od razu wyczułem dobro sytuacji, mimo to odpowiedziałem niechętnie: - Kondrakar, smok wędrowny. - A ta śliczna mała kim jest?- zapytała -Jestem MisakaMisaka. Powiedziała MisakaMisaka uśmiechając się nieco bojaźliwie do smoczycy.- przedstawiła się mała - Nie musiałaś mówić swojego uczucia...- zdziwiła się Sarami - To klon więc się przyzwyczaj ,że tak mówi...- wtrąciłem - Wybacz nie wiedziałam... Szukasz opoki?- zapytała mnie - Na razie nie, ale mogę się u ciebie zatrzymać jeśli nalegasz...- wtrąciłem puszczając oczko ,bo nawet mnie zauroczyła swoją osobą... - Oczywiście, zapraszam za mną.- przeleciała mnie równie zauroczona wzrokiem i rozłożyła skrzydła do lotu. Uśmiechnąłem się i po posadzeniu Misaki na grzbiet wzlecieliśmy w powietrze za Sarami. Zabrała nas do jaskini na plaży w podmokłym terenie... nie przepadam za wilgocią ,ale zawsze jakieś schronienie. - Sarami czemuś go tu wzięła!?- nadleciała znów smoczyca ziemi -Wydaje się miły ,a poza tym szuka schronienia. Idź już Jaelithe muszą odpocząć!- Sarami wypędziła smoczycę ziemi i wskazała nam posłania mówiąc: - Witajcie w jaskini wody, to wasze tymczasowe posłania, rozgośćcie się.- zachęcała więc się rozłożyłem z Misaką na jednym posłaniu. Zmieniłem się w człowieka i leżałem obok małej dopuki nie zasnęła. Potem położyłem się na posłaniu obok i sam zasnąłem. |
|
Kondrakar - Stado Wody
Zdjęcia smoka:
Zdjęcia człowieka:
Imię: Kondrakar
Płeć: samiec
Wiek: 1500
Stanowisko: wojownik
Żywioł: woda i powietrze
Moce: włada nad wektorami i pogodą, tworzy mgły zagłady, rozmawia z duchami, jest nadzwyczajnie szybki, czyta w myśli, umie być niewidzialny, teleportuje się, ma zdolność chodzenia po chmurach, jego ryk może ogłuszyć, zmienia się w czarnego wilka, bardzo inteligentny, zionie niebieskim ogniem dwa razy mocniejszym niż zwykły ogień
Charakter: kocha walkę, zaskakujący, tajemniczy ,stara się być miły ,odważny, waleczny, unika rozmów o przeszłości
(nie był wtedy zbyt dobry, taki królik doświadczalny), łatwo go zdenerwować, czasem szalony, uważa się za najsilniejszego i nietykalnego, udaje twardego, nadpobudliwy, nie lubi niańczenia, ale dla małej robi wyjątek, w głębi jednak wrażliwy, potrafi kochać i szybko się przywiązuje, dżentelmen lecz nie dla każdego
Rodzina: Opiekuje się małą dziewczynką , która jest ostatnim nie dorosłym klonem nr 20001 Misaki Mikoto, na imię jej Misaka Misaka (zwana przez naukowców Ostatni Rozkaz), uznała go za opiekuna ,uratował ją od śmierci i przez nią jego życie się zmieniło, ale nie całkowicie...
Partnerka: zakochany( albo raczej zauroczony ^_^ ) w Sarami
Właściciel: ksw (howrse)
Zdjęcia człowieka:
Imię: Kondrakar
Płeć: samiec
Wiek: 1500
Stanowisko: wojownik
Żywioł: woda i powietrze
Moce: włada nad wektorami i pogodą, tworzy mgły zagłady, rozmawia z duchami, jest nadzwyczajnie szybki, czyta w myśli, umie być niewidzialny, teleportuje się, ma zdolność chodzenia po chmurach, jego ryk może ogłuszyć, zmienia się w czarnego wilka, bardzo inteligentny, zionie niebieskim ogniem dwa razy mocniejszym niż zwykły ogień
Charakter: kocha walkę, zaskakujący, tajemniczy ,stara się być miły ,odważny, waleczny, unika rozmów o przeszłości
(nie był wtedy zbyt dobry, taki królik doświadczalny), łatwo go zdenerwować, czasem szalony, uważa się za najsilniejszego i nietykalnego, udaje twardego, nadpobudliwy, nie lubi niańczenia, ale dla małej robi wyjątek, w głębi jednak wrażliwy, potrafi kochać i szybko się przywiązuje, dżentelmen lecz nie dla każdego
Rodzina: Opiekuje się małą dziewczynką , która jest ostatnim nie dorosłym klonem nr 20001 Misaki Mikoto, na imię jej Misaka Misaka (zwana przez naukowców Ostatni Rozkaz), uznała go za opiekuna ,uratował ją od śmierci i przez nią jego życie się zmieniło, ale nie całkowicie...
Partnerka: zakochany( albo raczej zauroczony ^_^ ) w Sarami
Właściciel: ksw (howrse)
czwartek, 1 sierpnia 2013
(Stado Ognia) od Gavina
Wróciłem do swojej jaskini. Jak zwykle nikogo nie było.Ach.... Usiadłem. Miałem wrażenie, że Lucy to moja siostra. Taka podobna... Ale to nie mogła być ona. Chyba.
Rozmyślałem do zachodu słońca. Co tu robić? Usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie był to ani krzyk o pomoc ani żaden ryk jakiejś bestii. Bardziej taki...mieszany??Pobiegłem żeby sprawdzić. Gdy dobiegłem skąd dobiegał ten niby ryk nikogo nie było. Dziwne. No cóż, może tylko mi się zdawało. Nagle znikąd pojawił się przede mną Darathi.
- Masz dla mnie jakieś wieści? - spytałem Darathiego.
- Są już blisko, jak na takie tępo. Do ich celu czyli ciebie zostało im z 4 dni wędrówki. Więc lepiej sobie poćwicz.
- Ale co mam poćwiczyć?? Może znasz jakieś przydatne moce? - spytałem zaciekawiony.
- Jakby tak pomyśleć to znam parę przydatnych mocy. Jedną z nich jest "Plague Wraith". Dzięki niej zwołasz widma. Nawet te najpotężniejsze. Jedyny problem jest w tym, że mogą się ciebie nie słuchać ale ja mam już za dość. Więc oddam ci ich trochę. - powiedział.
Darathi zaczął coś mamrotać pod nosem. Po chwili widma się pojawiły. Było ich z 10, a może 20. Sam nie wiem. Trudno było je zliczyć bo były rozmazane.
- No to wybierz sobie paru.
- Dobra.
Podszedłem bliżej do widm wtedy usłyszałem paręnaście głosów w głowie:
~ O Panie wybierz mnie....
~ Będę ci wiernie służył...
Głosów było za wiele.
- Cisza! - krzyknąłem, a wtedy widma ucichły.
- Który jest najpotężniejszy? - spytałem smoka.
- Barak i jego trzej poddani: Mor, Karad i Tineko.
- To ich wezmę. - powiedziałem. Odwróciłem się do widm. - Który to Barak i jego poddani?
~ Ja Panie. ~ Wystąpił jedno z widm a za nim trzy pozostałe.
- Będziecie posłuszni?
~ Tak ~ powiedzieli chórkiem.
- Nie skrzywdzicie mojego Stada i pozostałych?
~ Nie skrzywdzimy
- Od tej pory służycie mi i nikomu więcej. - spojrzałem się na Darathiego, a on skiną głową. - Wypełniacie moje rozkazy. Zrozumieliście?
~ Tak.- powiedział Barak i jego poddani.
- Dobrze. Na moje wezwanie przylecicie do mnie, a teraz idźcie.
~ Dobrze Panie. ~ powiedziały i zniknęły.
- Dobra, mam już cztery widma. Masz coś jeszcze w zanadrzu?
- Tak ale to pokaże ci jutro o wschodzie słońca. A teraz idź do swojego stada. - powiedział i znikną.
Tak jak wcześniej. Czułem czyjąś obecność w pobliżu. Namierzyłem tego kogoś umysł. I poszedłem w tym kierunku. Ten ktoś nawet nie drgną. Gdy byłem blisko ten ktoś ruszył biegiem. Było słychać szelest. Nie chciałem go od tak puścić. Fajnie by było go poznać. Ruszyłem za nim biegiem. Długo nie biegłem gdy do niego dotarłem. Gdy się odwrócił rzuciłem się na niego przygważdżając go do ziemie.
- Puść mnie!
- Kim jesteś!?
- Darix.
- Co tu robisz? - spytałem ciągle przygważdżając go do ziemi.
- Należę do stada światła. Puścisz mnie w końcu czy mam użyć siły.
- Jeśli cie nawet nie puszcze to bym nie radził stosować siły lub mocy.
- A co? Zamienisz mnie w jakieś zwierzątko? Albo wiem! Spalisz mnie?
- Oj igrasz sobie Darix. Jeśli ty tu należysz to udowodnij to. Jak się nazywa alfa światła?
- Saphira
- To jak wygląda?!?
- Ma białe włosy w które jest wpięta róża. Ma skrzydła.....
- Dobra, wystarczy. - powiedziałem schodząc z niego. - Jestem Gavin, alfa ognia.
- Miło.
Rozmyślałem do zachodu słońca. Co tu robić? Usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie był to ani krzyk o pomoc ani żaden ryk jakiejś bestii. Bardziej taki...mieszany??Pobiegłem żeby sprawdzić. Gdy dobiegłem skąd dobiegał ten niby ryk nikogo nie było. Dziwne. No cóż, może tylko mi się zdawało. Nagle znikąd pojawił się przede mną Darathi.
- Masz dla mnie jakieś wieści? - spytałem Darathiego.
- Są już blisko, jak na takie tępo. Do ich celu czyli ciebie zostało im z 4 dni wędrówki. Więc lepiej sobie poćwicz.
- Ale co mam poćwiczyć?? Może znasz jakieś przydatne moce? - spytałem zaciekawiony.
- Jakby tak pomyśleć to znam parę przydatnych mocy. Jedną z nich jest "Plague Wraith". Dzięki niej zwołasz widma. Nawet te najpotężniejsze. Jedyny problem jest w tym, że mogą się ciebie nie słuchać ale ja mam już za dość. Więc oddam ci ich trochę. - powiedział.
Darathi zaczął coś mamrotać pod nosem. Po chwili widma się pojawiły. Było ich z 10, a może 20. Sam nie wiem. Trudno było je zliczyć bo były rozmazane.
- No to wybierz sobie paru.
- Dobra.
Podszedłem bliżej do widm wtedy usłyszałem paręnaście głosów w głowie:
~ O Panie wybierz mnie....
~ Będę ci wiernie służył...
Głosów było za wiele.
- Cisza! - krzyknąłem, a wtedy widma ucichły.
- Który jest najpotężniejszy? - spytałem smoka.
- Barak i jego trzej poddani: Mor, Karad i Tineko.
- To ich wezmę. - powiedziałem. Odwróciłem się do widm. - Który to Barak i jego poddani?
~ Ja Panie. ~ Wystąpił jedno z widm a za nim trzy pozostałe.
- Będziecie posłuszni?
~ Tak ~ powiedzieli chórkiem.
- Nie skrzywdzicie mojego Stada i pozostałych?
~ Nie skrzywdzimy
- Od tej pory służycie mi i nikomu więcej. - spojrzałem się na Darathiego, a on skiną głową. - Wypełniacie moje rozkazy. Zrozumieliście?
~ Tak.- powiedział Barak i jego poddani.
- Dobrze. Na moje wezwanie przylecicie do mnie, a teraz idźcie.
~ Dobrze Panie. ~ powiedziały i zniknęły.
- Dobra, mam już cztery widma. Masz coś jeszcze w zanadrzu?
- Tak ale to pokaże ci jutro o wschodzie słońca. A teraz idź do swojego stada. - powiedział i znikną.
Tak jak wcześniej. Czułem czyjąś obecność w pobliżu. Namierzyłem tego kogoś umysł. I poszedłem w tym kierunku. Ten ktoś nawet nie drgną. Gdy byłem blisko ten ktoś ruszył biegiem. Było słychać szelest. Nie chciałem go od tak puścić. Fajnie by było go poznać. Ruszyłem za nim biegiem. Długo nie biegłem gdy do niego dotarłem. Gdy się odwrócił rzuciłem się na niego przygważdżając go do ziemie.
- Puść mnie!
- Kim jesteś!?
- Darix.
- Co tu robisz? - spytałem ciągle przygważdżając go do ziemi.
- Należę do stada światła. Puścisz mnie w końcu czy mam użyć siły.
- Jeśli cie nawet nie puszcze to bym nie radził stosować siły lub mocy.
- A co? Zamienisz mnie w jakieś zwierzątko? Albo wiem! Spalisz mnie?
- Oj igrasz sobie Darix. Jeśli ty tu należysz to udowodnij to. Jak się nazywa alfa światła?
- Saphira
- To jak wygląda?!?
- Ma białe włosy w które jest wpięta róża. Ma skrzydła.....
- Dobra, wystarczy. - powiedziałem schodząc z niego. - Jestem Gavin, alfa ognia.
- Miło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)