- Dawno cię nie widziałem. - powiedziałem przyglądając się jej. Była ubrana w sukienkę. Ładnie wyglądała.
- Miałam za dużo na głowie...
- Ech...
- Gdzie idziemy? - spytała
- Przed siebie. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- A może byśmy poszli....- nie dokończyła bo coś mnie podkusiło i pocałowałem ją.
Gdy przestaliśmy, Jaelithe popatrzyła na mnie. W jej oczach było widać zdziwienie, a zarazem szczęście.Wtedy przyleciała Sarami.
- Jakiś nieznajomy z jakąś małą chodzi po naszych terenach. Nie należą do żadnej z naszych stad.
- Jesteś pewna?
- Tak. Pokaże wam. - wzbiła się w powietrze, a ja i Jaelith zmieniliśmy się w smoki i polecieliśmy za nią.
Wylądowaliśmy, a zza drzew wyszedł chłopak z jakąś dziewczynką.
- Czego od nas chcecie?! – odezwał, poczym zmienił się w smoka.
- Czy nie my powinniśmy was o to zapytać?-powiedziałem
- Wątpię... – warknął
- Jak się do ciebie mówi okaż szacunek i patrz w oczy!- krzyknęła Jaelith. Była na serio wkurzona...
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- chowając małą za skrzydła.
- Spokojnie, nie z takim tonem do nowych.- powiedzialem
Jaelith wzleciała w powietrze. Rzuciłem gniewne spojrzenie na niego i zwróciłem się do Sarami:- Załatwię to...
Poleciałem za Jaelith. Zobaczyłem, że już nie ma jej w powietrzu lecz na ziemi. Zamieniłem się w człowieka i zleciałem tuż za nią. Rozwalała każde drzewo, które stanęło jej na drodze.To nie jej ona, pomyślałem. Położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Uspokój się. Co on ci zrobił, że tak się na niego rzucasz?
- Nic, ale mam zły dzień, bo...
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
- Bo?
- Nieważne...
- Ważne, ważne. - spojrzała się na mnie i miała powiedzieć dlaczego ma zły dzień ale w tej chwili przyleciała Lucy. W locie spływała z niej krople wody. Miała lekko po przypalane skrzydła. Miała coś powiedzieć ale w tym momencie straciła siły i zaczęła robić beczki. Szybko zleciałem w dół i spadła mi na grzbiet.
- Jaelith, muszę ją wziąść do jaskini.
- Dobra.
Poleciałem szybko do jaskini i położyłem Lucy. Zamieniłem się w człowieka i wypowiedziałem zaklęcie i ona też się zamieniła. Miała na ciele lekkie poparzenia. Uleczyłem ją i usiadłem koło niej i poczekać aż się obudzi. Mijały sekundy, minuty i godziny... W końcu sie obudziła.
- Lucy no nareszcie wśród nas. - zażartowałem.
- Co się stało że byłaś taka poparzona? - spytałem i czekałem na odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz