Wróciłem do swojej jaskini. Jak zwykle nikogo nie było.Ach.... Usiadłem. Miałem wrażenie, że Lucy to moja siostra. Taka podobna... Ale to nie mogła być ona. Chyba.
Rozmyślałem do zachodu słońca. Co tu robić? Usłyszałem jakiś dziwny odgłos. Nie był to ani krzyk o pomoc ani żaden ryk jakiejś bestii. Bardziej taki...mieszany??Pobiegłem żeby sprawdzić. Gdy dobiegłem skąd dobiegał ten niby ryk nikogo nie było. Dziwne. No cóż, może tylko mi się zdawało. Nagle znikąd pojawił się przede mną Darathi.
- Masz dla mnie jakieś wieści? - spytałem Darathiego.
- Są już blisko, jak na takie tępo. Do ich celu czyli ciebie zostało im z 4 dni wędrówki. Więc lepiej sobie poćwicz.
- Ale co mam poćwiczyć?? Może znasz jakieś przydatne moce? - spytałem zaciekawiony.
- Jakby tak pomyśleć to znam parę przydatnych mocy. Jedną z nich jest "Plague Wraith". Dzięki niej zwołasz widma. Nawet te najpotężniejsze. Jedyny problem jest w tym, że mogą się ciebie nie słuchać ale ja mam już za dość. Więc oddam ci ich trochę. - powiedział.
Darathi zaczął coś mamrotać pod nosem. Po chwili widma się pojawiły. Było ich z 10, a może 20. Sam nie wiem. Trudno było je zliczyć bo były rozmazane.
- No to wybierz sobie paru.
- Dobra.
Podszedłem bliżej do widm wtedy usłyszałem paręnaście głosów w głowie:
~ O Panie wybierz mnie....
~ Będę ci wiernie służył...
Głosów było za wiele.
- Cisza! - krzyknąłem, a wtedy widma ucichły.
- Który jest najpotężniejszy? - spytałem smoka.
- Barak i jego trzej poddani: Mor, Karad i Tineko.
- To ich wezmę. - powiedziałem. Odwróciłem się do widm. - Który to Barak i jego poddani?
~ Ja Panie. ~ Wystąpił jedno z widm a za nim trzy pozostałe.
- Będziecie posłuszni?
~ Tak ~ powiedzieli chórkiem.
- Nie skrzywdzicie mojego Stada i pozostałych?
~ Nie skrzywdzimy
- Od tej pory służycie mi i nikomu więcej. - spojrzałem się na Darathiego, a on skiną głową. - Wypełniacie moje rozkazy. Zrozumieliście?
~ Tak.- powiedział Barak i jego poddani.
- Dobrze. Na moje wezwanie przylecicie do mnie, a teraz idźcie.
~ Dobrze Panie. ~ powiedziały i zniknęły.
- Dobra, mam już cztery widma. Masz coś jeszcze w zanadrzu?
- Tak ale to pokaże ci jutro o wschodzie słońca. A teraz idź do swojego stada. - powiedział i znikną.
Tak jak wcześniej. Czułem czyjąś obecność w pobliżu. Namierzyłem tego kogoś umysł. I poszedłem w tym kierunku. Ten ktoś nawet nie drgną. Gdy byłem blisko ten ktoś ruszył biegiem. Było słychać szelest. Nie chciałem go od tak puścić. Fajnie by było go poznać. Ruszyłem za nim biegiem. Długo nie biegłem gdy do niego dotarłem. Gdy się odwrócił rzuciłem się na niego przygważdżając go do ziemie.
- Puść mnie!
- Kim jesteś!?
- Darix.
- Co tu robisz? - spytałem ciągle przygważdżając go do ziemi.
- Należę do stada światła. Puścisz mnie w końcu czy mam użyć siły.
- Jeśli cie nawet nie puszcze to bym nie radził stosować siły lub mocy.
- A co? Zamienisz mnie w jakieś zwierzątko? Albo wiem! Spalisz mnie?
- Oj igrasz sobie Darix. Jeśli ty tu należysz to udowodnij to. Jak się nazywa alfa światła?
- Saphira
- To jak wygląda?!?
- Ma białe włosy w które jest wpięta róża. Ma skrzydła.....
- Dobra, wystarczy. - powiedziałem schodząc z niego. - Jestem Gavin, alfa ognia.
- Miło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz