Ruszyliśmy w kierunku polany Wspólnych Snów.
- Słuchaj, co ty na to, żeby zamiast polany była tu góra? - spytała.
- Dobry pomysł, a co z wodospadem?
- Zastąpiłoby go źródełko z wodą o tych samych właściwościach.
- Podoba mi się. Tylko jak to zrobić?
- O to już się nie martw - powiedziała. Nagle z nikąd przed nami wyrozła góra.
Odepchnęło mnie coś do tyłu. Można powiedzieć, że prawie się przewróciłem. Jaelithe uderzyła się dłonią w czoło.
- Matko! Przepraszam, nic ci nie jest?
- Nie... Niezłe to było - miałem wrażenie że coś mi ściska płuca. Ledwo co oddychałem.
Przyłożyła mi ręką do pleców i coś wyszeptała. Nabrałem głęboki wdech.
- Już w porządku?
- Cały czas było w porządku, tylko... na chwilę straciłem kontrolę nad oddechem.
Zaśmiała się.
- Choć, teraz źródełko.
Zmieniła się w smoka i poleciała na szczyt góry, a ja za nią.
Wylądowaliśmy na wschodniej stronie szczytu. Jaelithe zaczęła robić jakby szparę w skale.W tej chwili z zagłębienia wytrysnęła woda spływając po stromym zboczu góry i tworząc lśniącą stróżkę strumienia. Uśmiechnęła się i rzuciłam z urwiska robiąc korkociąg. Zleciałem. Wylądowałem z smoczycą, tam gdzie woda właśnie tworzyła małe zagłębienie. Było nie za duże.
- Gdy smok napije się tej wody, bądź zostanie nią obmyty niezależnie od silnej woli będzie mówił tylko prawdę. Oczywiście przez pewien czas.
- Czyli efekt jest odwracalny.
- Jak najbardziej, nawet bym powiedziała, że krótkotrwały, łyk wody powinien wystarczyć na maks. 30 minut.
- Nawet mocniejsze od wody z wodospadu.
- I to ile. Ja już będę się zbierać, mam jeszcze dużo pracy na swoich terenach.
- To może chociaż cię odprowadzę - powiedziałem. Trochę się martwiłem o nią. Bo nie dość, że ten sen, a moje sny czasem się spełniają no i jeszcze tropiciele którzy pragną mnie zabić.
- Ok - rozłożyła skrzydła.
Zamieniłem się w smoka i polecieliśmy w stronę terenów światła. Gdy dolecieliśmy na miejsce pożegnałem się Jaelithe i poleciałem. Leciałem dość nisko i jakimś cudem usłyszałem czyjeś myśli:
- Byłeś ze mną w godzinie próby
To właśnie ty doprowadziłeś mnie do zguby
Mówiono, jednak, iż taki jesteś
Smutny, poważny, głupi i wesoły
O maskach zmiennych, niczym ze smoły
.....
Reszty nie dosłyszałem, ale i tak ładne... Przelatywałem akurat nad terenami wody. Wtedy zobaczyłem,że Lucy zanurkowała do jeziora, a za nią Sarami. Ah...Lucy czyli smok ognia w wodzie. Mądre... Utworzyłem ochronę wokół siebie i zanurkowałem za nimi. Zamieniłem się w człowieka i popłynąłem za nimi w takiej odległości by mnie ledwo co widziały. Lucy coś się chyba zaczęło dziać ale tego nie zauważyła. Wpłynęły do jakiejś podwodnej jaskini, a ja już zacząłem wypływać z wody bo brakowało mi tlenu. Gdy wypłynąłem zobaczyłem czarną smoczycę. Podszedłem do niej.
- Hej. Kim jesteś?
- Chyba ja powinnam cię oto zapytać bo ty wyszedłeś z tego jeziora.
- Jestem Gavin, alfa stada ognia.
- Faith. Powiadasz że alfa ognia?
- Tak.
- To dobrze się składa. Mogłabym dołączyć?
- Jasne. -uśmiechnąłem się. - Zaprowadzić cię do jaskini czy sama trafisz?
- Sama trafię.
- Dobra to ja idę. Do zobaczenia. - powiedziałem wzbijając się w powietrze.
Jestę mądra :'D
OdpowiedzUsuń~Lucy